Dwadzieścia lat temu – w 2001 roku – wyszła książka pt.: „Humanitarna wojna”, napisaliśmy ją z Vladanem Stamenkovicem i była rodzajem sprzeciwu agresji Paktu Północnoatlantyckiego na suwerenny kraj. Publikacja ta, to zbiór reportaży z dawnej Jugosławii, w tym z bombardowanego Belgradu i krwawiącego w tamtym czasie Kosova.
Zbiór reportaży, opowieści i danych, udokumentowanych zdjęciami i zawartych w stu kilku stronach, rozszedł się w oka mgnieniu. W większości moich relacji pisałem o rychłej powtórce, że ta wojna nie zakończy się wraz z wymuszonym porozumieniem i uznaniem Kosova za suwerenne państwo.
Zarówno w 1999 roku jak i w kolejnych latach, gdy dosyć często jeździłem w tamte rejony nie dawało mi spokoju przekonanie, że jednak to nie koniec, że coś się wydarzy i nie będzie to nic dobrego.
Książka szybko sprzedała się w całym nakładzie. Znalazła nawet swoje miejsce w British Library. Gdyby nie to, że zacząłem dostawać korespondencję z pytaniem gdzie można ją kupić? Okazało się, że jest to bardzo trudne, nawet na rynku wtórnym – jedynie to nie pozwalało mi o niej zapomnieć. Czasami też w znajdowałem artykuły, w których autor powoływał się na jej fragmenty.
Mijały lata, zacząłem myśleć, że jednak się pomyliłem, że już nic się tam nie wydarzy, a ja niemal zapomniałem o tamtym okresie. Piszę niemal, chociaż miał on ogromny wpływ na moje dalsze życie.
Do tej pory bywa, że śnią mi się migawki z jakiś sytuacji. Mimo, że później widziałem rzeczy równie, albo nawet bardziej okrutne, to właśnie to pierwsze spotkanie z najgroźniejszym kataklizmem zwanym wojną, na zawsze wryło mi się w pamięć. Byłem zbyt młody i zupełnie nieprzygotowany na spotkanie z tego rodzaju katastrofą.
Gdy pojechałem tam pierwszy raz w 1999 roku, aparaty cyfrowe były rzadkością, Facebook jeszcze nie istniał, a o czymś takim jak chmura – nawet najbardziej fantazjujący reporterzy nie pomyśleli. To nas jeszcze przerastało. A szkoda.
Wszystkie zdjęcia robiłem analogowo a negatywy trzymałem zabezpieczone – tak w „razie czego”. Nie przewidziałem, że wszystko to spłonie wraz z moim domem dokładnie dziesięć lat temu. Mogłem przerzucić na jakiś nośnik, zanieść informatykom żeby przerobili na zapis cyfrowy. Niestety, odkładałem to „na jutro”. Tak spłonęły zapisane na negatywach wspomnienia. Pozostały jedynie nieliczne, te opublikowane w prasie, książkach, bo nawet te które były w Internecie na popularnej w tamtym czasie stronie „Miłosierny anioł” – tak pierwotnie nazywano tę agresję – już dawno zniknęły. Do wielu nie mam dostępu – musiałbym szukać gazet, publikacji w Bibliotece Narodowej, ponieważ internetowe archiwa tak głęboko wstecz nie sięgają. Nie będę przytaczał tego co już w książce napisałem, nie będę pisał o swoich prognozach. Coś się jednak zaczyna tam dziać. I to nic dobrego.
W Kosovie ostrzelano autobus wiozący studentów, trzech z nich zginęło, wielu jest rannych. Zaatakowano ich z broni automatycznej, jeszcze nie wiadomo z której strony padły strzały i kto był agresorem. Takich incydentów jest już tam coraz więcej. Jeszcze za wcześnie żeby spekulować o tle etnicznym, jednak studentów napadnięto w prawosławnej – zamieszkałej głównie przez ludność serbską – części kraju. Dwadzieściadwa lata temu bywały podobne sytuacje, dochodziło do prowokacji. Gdzieś w otchłani pamięci mam wciąż obrazek, znajdującej się po albańskiej stronie Kosovskiej Mitrowicy – cerkwi. Schroniło się tam wiele rodzin, a całości strzegły siły pokojowe KFOR, samej zaś cerkwi wybrane jednostki.
Niebawem znowu tam będę, ponownie zrobię zdjęcia. Tym razem trudno żeby przepadły, w tych czasach jest to chyba niemożliwe.
Będę na bieżąco relacjonował sytuację w rejonie. Opisy znajdziecie na portalach Bractwa Mundurowego RP, Salon24 w Dzienniku Trybuna i oczywiście na moim profilu FB.
Piotr Jastrzębski