Czy leci z nami pilot? Czy też samolot pilotuje pijana małpa z brzytwą w ręku?

By | 25 października 2020

Zapraszamy do lektury artykułu naszego redaktora: Marcina Szymańskiego ” Zebka”

Ongiś, w zamierzchłej przeszłości, czytaj – w PRL, bywali różni artyści, którym zdarzało się prezentować zabawne i jednocześnie celne powiedzonka. Jednym z nich był, wtedy jeszcze śmieszący publiczność, a dziś już tylko żałosny starszy pan, apologeta rządzącej ekipy, Jan Pietrzak. Nie będę przytaczał całego jego monologu, bo i nie ma to ani sensu, ani znaczenia. Ale fragment tegoż zapadł mi w pamięć. A dziś –jak znalazł. Nadaje się do wykorzystania i do określenia sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się, jako społeczeństwo,

Fragment brzmi: Pijany sen chorego idioty !!!

Bo czy inaczej da się krótko opisać sytuację, w której jeden, jedyny facet – satrapa i psychopata w jednym, odbiera podmiotowość ponad połowie społeczeństwa? Bo to przecież nie ta „grupa towarzyska napruta winem i naćpana jakimiś prochami” pod przewodem „kucharki do towarzystwa” sama wymyśliła totalną i nieludzką bzdurę, w założeniu odbierającą życie. Życie tych, które powinny być jedynie obiektem naszej miłości i największego szacunku.

Naszych córek, wnuczek, synowych…

Bo to z nich zrobiono jedynie posłuszne, bezwolne istoty, nie tylko pozbawione podmiotowości, ale w założeniu – będące jedynie naczyniami do rodzenia. Rodzenia martwych płodów, zdeformowanych, odmóżdżonych istotek, których w żaden sposób nie da się, nawet przy najbardziej moralnym i empatycznym podejściu, określić, jako istoty ludzkie. Noszenia ich w swoim łonie przy świadomości, że same są narażone na śmierć nie tylko przy porodzie, ale też i wcześniej – przed nim.

Kim trzeba być, żeby wypluć z siebie taką bezczelną bzdurę, cyt.:Rolą Trybunału nie jest zapewnianie nikomu komfortu. Trudno mieć pretensję do organów państwa , że funkcjonują”.

Otóż autorem tej gigantycznie cynicznej bredni jest wice rzecznik PiS, niejaki Radosław Fogiel.

Wydawałoby się, że osobnik, pochodzący z zacnej, radomskiej rodziny rzemieślniczej, powinien być istotą myślącą. Wydawałoby się…

No cóż. W każdej rodzinie bywają czarne owce, żeby go delikatnie określić. Nie chcę określać go tak, jak na to zasługuje. Bo zniżyłbym się do jego poziomu. I do poziomu jego bożka, specjalisty od szczucia ludzi na siebie. Specjalisty od niszczenia ludzi. Specjalisty od szantażu. I wybitnego, absolutnie amoralnego typa, którego jedynym talentem jest mistrzostwo w zarządzaniu strachem. Sianym zarówno w tworzonych przez siebie potworkach politycznych, zwanych jak na urągowisko partiami, jak też wśród niektórych przeciwników. Zwłaszcza tych, którzy uwierzyli w jego rzekomą wielkość.

Ale odpowiem R. Foglowi:

Otóż prawo stanowione jest dla ludzi. Podkreślam to mocno – dla ludzi.  W państwach demokratycznych (może wice rzecznik słyszał, że takie istnieją) prawo chroni ludzi. Nawet, jeśli to głupcy. Zatem w państwie demokratycznym wice rzecznik mógłby czuć się absolutnie bezpiecznie.

I choć zapewne wice rzecznikowi trudno ze względów biologicznych zrozumieć, że kobiety to też ludzie, zapewniam, że tak jest.

I to znacznie lepsi ludzie, niż my, mężczyźni.

Poświęcające się na ogół dla najbliższych. Wykonujące codziennie pracę na dwóch, niekiedy trzech etatach. Karmiące, opierające i jeszcze nawet kochające swoich mężów, ojców, braci, partnerów i dzieci. Nawet tych skretyniałych w polityce. Nawet te o odmiennej orientacji seksualnej. Niech rzecznik zasięgnie na ten temat informacji w przeciętnej, radomskiej rodzinie rzemieślniczej. Niech zapyta własną matkę, jak się czuje po cynicznym tekście syna.

Ja wiem, że komuś, kto jest członkiem i znaczącym funkcjonariuszem publicznym partii rządzącej, trudno uwierzyć, że są obszary życia, których nie należy traktować w kategoriach politycznych.

Wiem, że jeśli jest się członkiem partii, która w swoim niepisanym programie politycznym ma pogardę dla zwykłego człowieka, a zwłaszcza pogardę dla żeńskiej części rodzaju ludzkiego, trudno jest pojąć, że w świetle prawa wszyscy ludzie są sobie równi.

A przede wszystkim, jeśli ma się w pogardzie prawo, to takie zachowania wszystkich członków tej partii są swoistą normą. Tyle, że nie przystającą do normalnej rzeczywistości. Do tej prawdziwej.

Z ostatnich informacji – tych pochodzących z portali internetowych wynika, że bożkowi jednak zaczął ze strachu zadek latać. Wypuścił na próbę balon z niejakim Piechą, posłem i wiceministrem od czegoś tam (chyba nawet od zdrowia). I tenże, ginekolog z zawodu, przyznający, że zanim opanowało go sumienie katolickie, zdążył wykonać około tysiąca aborcji, był łaskaw zasygnalizować, że już rozpoczął  z kilkoma znajomymi działania. Mające jakoby złagodzić zakaz aborcji ze względów eugenicznych. Czyli będzie próba złagodzenia skutków, a przynajmniej medialna próba. Tyle, że kobiety tym razem już nie dadzą się nabrać.

Nadchodzi szybkimi krokami grudzień. A grudnie w naszym kraju wbrew przyrodzie, bywają gorące. Czy to 1970, czy 1981, czy nawet nieodległy 2004 (ten     z Lepperem i Samoobroną) były gorące. I do tego krwawe. Dlatego boję się grudni. Bo jeśli kobiety nie ustąpią, a za daleko sprawy zaszły, żeby miały to uczynić i już słychać z ich strony prymasowskie non possumus, może to być kolejny krwawy,  a co najmniej bardzo brutalny grudzień.

Jeśli do tego dodamy fakt zakupu na początku tego roku przez policję samochodów specjalnych (polewaczki) i innego sprzętu na doposażenie oddziałów zwartych policji, to prognozy są wyjątkowo podłe.

Na logikę teatralną – jeśli w pierwszym akcie sztuki na ścianie wisi strzelba, to znaczy, że co najmniej w ostatnim akcie będzie trup.

Zatem jeśli mamy od wiosny polewaczki, to w grudniu zostaną użyte. W zimie!

A w ferworze walki może zdarzyć się trup. Obojętnie po której stronie. I wtedy na pewno dojdzie do sytuacji, że trupy zaczną się mnożyć. Nic dziwnego – akurat ta władza lubi trupy. Wręcz żywi się nimi. I sama je produkuje. Tyle, że te trupy, to kiedyś żywi ludzie. Każdy z jakąś rodziną. Każdy z jakąś przeszłością. Każdy z jakimiś planami na przyszłość.

Tyle tylko, że ta władza dobrowolnie nie ustąpi. Chce trwać wiecznie.

Na szczęście chcieć, to nie zawsze móc.

Dla nas wskazówka stała i niezmienna – cały czas patrzeć tym zwyrodnialcom na ręce, notować każdy występek, każdą zbrodnie. I czekać na ich koniec. Bo ten nadejdzie. Wcześniej niż oni sądzą. Może nawet wcześniej niż my marzymy.

Dlaczego znów jestem optymistą? Ano dlatego, że tym razem „samotni mężczyźni w czarnych garniturach, z których większość nie zaznała miłości z kobietą” (Krzysztof Materna – wczoraj, lub dzisiaj) zadarli z kobietami. A ściślej z ich elitą – najlepiej wykształconymi, przedsiębiorczymi, samodzielnymi, kochającymi i kochanymi.

Trzymajmy za nie kciuki. I wspierajmy je w każdy możliwy sposób.

Pozdrawiam Was, jak zawsze bardzo serdecznie.

Uwagi i inwektywy – jak zawsze, na mój adres: zebek86@interia.pl

Marcin Szymański.

Dziękujemy za artykuł. Życzymy miłej lektury i zapraszamy do komentarzy.

5 thoughts on “Czy leci z nami pilot? Czy też samolot pilotuje pijana małpa z brzytwą w ręku?

    1. prezes Post author

      Dziękujemy za komentarz.
      Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
      Pozdrawiamy BM RP.

      Reply
    1. prezes Post author

      Dziękujemy za komentarz…
      Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
      BM RP.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.