Zapraszam do lektury artykułu naszego redaktora Mietka Malickiego.
Oczywiście po lasach chodzę a to na spacery – mam niedaleko – a to na grzyby (są i w pobliskim lesie albo i w bardziej odległym). Jakoś dotychczas w lesie nigdy nie napotkałem jakiegoś dzikiego dzika czy innego zwierza leśnego, który mnie by ganiał albo co najmniej przestraszył. Zwierz bowiem doskonale wie, że człowieka napotkawszy należy….wyp…tfu, uciekać, zawzięcie spadać znaczy. I tak po ostatnim z tych niedawnych spacerów po lesie spotkałem jednego z moich Kolegów, który był albo i jest czynnym myśliwym. Pogadaliśmy na tematy ważne, mniej ważne i oczywiste. I tak, podczas rozmowy, wgadałem się, że chodzę na spacery po lesie. I się zaczęło. Kolega, jako myśliwy z kilkudziesięcioletnim stażem, który poluje, ale nie opowiada jak to kłapiącemu paszczą dzikowi wsadził rurę w gardło i mu wyp.. alił. Takich szczegółów nigdy mi nie opowiada. Częściej mi opowiada co się kiedyś z takiego zwierza na stoły przyrządzało. Ale teraz dużo mówił o zasadach spaceru po lesie. Szczególnie obecnie, gdy pora taka. Bo taka. Otóż pierwsza zasada jest taka, że raczej nie udajemy się nigdy na spacer w pojedynkę. Zalecane są spacery w kilka osób a najbardziej zalecane spacerowanie gromadne. Nie oddalamy się w pojedynkę albo w zaledwie kilka osób od naszej grupy-gromady. Nie wchodzimy w jakieś alejki zarośnięte i ciemne. Obowiązuje tu stara polska zasada „kupą mości państwa, kupą, bo kupy nikt nie ruszy”. I raźniej i jeden drugiego pilnuje.
Rady znawców lasu o zasadach spacerów w lesie obecnymi czasy Mamy więc pierwszą zasadę: zasada kupy!
Ale to nie koniec owych obecnych rad ad spacerów po lasach, bo ten mój Kolega miał ich bez liku. Gdy idąc taką kupą spacerowiczów zoczymy – zauważymy – stojącą kupę zwartą zwierza leśnego Kolega zalecał spokój i omijanie zwierza w odległościach uniemożliwiających wzajemne się dotykanie czy obwąchiwanie. Możemy przy tym pokazywać zwierzowi (chociaż nie aż tak ostentacyjnie) jakieś słowa pisane czy werbalnie – nawet w rymowankach – wypowiadane. Kolega nie zalecał obrażania zwierza. Nie krzyczymy w jego stronę np. „Ty dziki…zwierzu”, czy inaczej albo też coś z dzikością. Obowiązuje tu zasada ograniczonego zaufania w relacjach spacerowicze-zwierz. Zasada ta jest wyrażona przez jednego ze znanych poetów w rymowance: dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły. Ale nawet dziki nie zawsze atakuje.
Więc mamy drugą zasadę: nie drażnimy zwierząt.
Łażąc po lesie możemy napotkać elementy niekoniecznie statutowo związane z infrastrukturą leśną, ale często w lasach spotykane. Kolega powiedział, że chodzi tu konkretnie o konstrukcje zwane ambonami, na które się myśliwi wspinają, siedzą na nich i wygłasz…tfu, wyglądają zwierza. Zalecał omijanie takich elementów infrastruktury miejsk… tfu, oczywiście leśnej. Nie próbujcie wspinać się na nie a raczej omijajcie bokiem, bo często użytkownicy takich ambon smarują śmierdzącymi substancjami szczeble takich konstrukcji.
I tak mamy zasadę trzecią: nie interesujemy się obiektami, które mogą śmierdzieć.
Często w lesie możemy napotkać albo zobaczyć – z rozsądnego oczywiście oddalenia – uczestników nagonki. Nagonka jest formacją, której zadaniem jest zgonienie zwierza w jakieś wąskie gardło i jego wyłapanie. Może też nagonka naganiać dzikiego i spanikowanego zwierza na stojących w szyku myśliwych, którzy uzbrojeni w odpowiednie narzędzia mogą zwierza otumanić chemicznie, naznaczyć jakąś farbą a nawet obrzucić różnymi przedmiotami mniejszymi lub większymi. Nagonka może być wyposażona w urządzenia pomocnicze jak np. w kołatki lub urządzenia emitujące dźwięki różnej częstotliwości, których efektem (dźwięków oczywiście) może być ogłuszenie zwierza i wywołanie bólu w uszach. Nagonka może też dysponować większymi mobilnymi urządzeniami stosowanymi np. do polewania lasu wodą lub innymi chodzi tu oczywiście o słonie, które w naszej szerokości geograficznej nie występują, ale różnie to bywa. Pamiętajmy więc o różnorodności wyposażenia nagonki i myśliwych. Warto mieć w takim lesie jakieś wiewiórki, które powiedzą nam, gdzie jest nagonka lub gdzie stoją myśliwi – niekoniecznie w całym obszarze lasu, ile w rejonie, gdzie nasza grupa ma coś oglądać (grupa spacerowa).
Tu obowiązuje zasada: dmuchania na zimne.
Wybierając się na spacer leśny nie zapominamy o prowiancie i płynach (możemy przecież zabłądzić), o dokumentach (na wypadek, gdyby nas gajowy, leśniczy albą zabłąkany żołnierz spieszony Wojsk Obrony Terytorialnej zechciał wylegitymować a to w celu stwierdzenia czy nie jesteśmy czasami „zielonymi ludzikami” jakiegoś ruskiego OMON-a lub innego SPECNAZ-a). W domu pozostawiamy różnorakie narzędzia, które przez zwierza mogą być wstępnie zaliczone w poczet narzędzi zaczepnych i niebezpiecznych – różnego rodzaju małe pilniczki do paznokci kształtowania, obcinacze tychże, kombinerki, kable lub inne narzędzia mordu. Możemy mieć – szczególnie panie, uczestniczki spacerów – różne spraye i zasobniki z dezodorantami lub perfumami. Używać tego w lesie należy jednak ostrożnie, gdyż zwierz nie lubi, gdy się go pryska czymś takim w nozdrza albo po ślipiach – dlaczego nie lubi? bo zwierz lubi zapachy własne. Oczywiście nie zabieramy ze sobą żadnych kijów zwanych bejsbolowymi czy trzonków do łopat ewentualnie kilofów. Za chińskiego boga nie zabieramy do lasy – zagrożenie ppoż. – niewybuchów, petard, rac lub broni palnej, gumowej czy straszakowej. To nie jest oręż do ochrony dla nas ze strony groźnego zwierza.
Zasada obowiązująca w tym zakresie: masz głowę to myśl.
Mówił ci mnie ten Kolega i mówił, ale może on już gada od rzeczy albo ja z wiekowej sklerozy zapomniałem innych istotnych chyba uwag ad spacerów, które mi dawał. Co spamiętałem to i tu spisałem. Więc przyjemności Wam życzę Spacerowiczki Drogie – oczywiście Spacerowicze takoż.
Mieczysław Malicki. Z kolegą myśliwym – emerytem.
Bardzo dziękujemy za publikację. Zachęcamy do komentarzy.
BM RP.