14 stycznia.
Z samego rana – jak wczoraj – zebrał się mały tłumek przy komputerze z kalkulatorem emerytalnym, oczywiście ku niezadowoleniu Alika – albowiem kulturalna psina nie mogła w spokoju słuchać ulubionego bluesa. W tłum wpadł „Malutki” rycząc i rzucając k…mi: „Ja wam, k…., pokaże liczenie, k…., nie macie nic lepszego do roboty, k…., brzuchy wam rosną, nikt, k…, nie dba o kondycję, zbiórka, k…., – jazda na poligon, policzycie przeszkody w „Małpim gaju!!!!!. I tego kosmatego leniwca też przegonić!
Cóż, podtrzymałem decyzję zastępcy – spakowaliśmy się wszyscy i popruliśmy na poligon, gdzie rzeczywiście „Malutki” nas wszystkich przegonił i to solidnie. Stał tylko ze stoperem w garści i rzucał k…mi. „Malutki” mnie łaskawie zwolnił, ale wypiąłem się i też się przeleciałem – najwyżej mi ta k….ska aorta pęknie, ale nie pękła. Zresztą – a widziałem to po wysiłkowym EKG – moje parchate serce poddane obciążeniom pracuje lepiej, niż normalnie. Oczywiście, że „Malutki” dopilnował, żebyśmy byli w pełnym oporządzeniu. Faktycznie, kondycja niektórym siadła, nawet im się gogle spociły.
Później trochę strzelania – ty akurat bractwo zachowało klasę. Więc „Malutki” zarządził snajperom kontrolne strzelanie na osi 500. Poszło nieźle, chociaż narzekał, że ludzie strzelają nieestetycznie: „Co to, k…., znaczy nie trafić idealnie między ślepia, trochę nad prawym czy lewym okiem – tak nie strzelają esteci. Trzeba porządnie – bez fuszerek”…..
Nawet Alik się zasapał, chyba trzeba mu ograniczyć pączki….
15 stycznia.
Ale się nam, k… trafiła fucha. Musieliśmy pojechać całym stanem, parę godzin pracy. Wróciliśmy skonani.
Koło 9.00 zadzwonił Dyżurny, ogłaszając alarm bombowy, k…., w sądzie. Jakiś pacan zadzwonił z informacją, że w sądzie jest bomba i za chwilę wszystko wyleci w powietrze. Takiej informacji zlekceważyć nie można – już kiedyś w sądzie rzeczywiście wybuchła bomba umieszczona w przewodzie wentylacyjnym, kiedyś też na korytarzu znaleziono wielkiego, bardzo jadowitego węża.
Zebrałem wszystkich i na „dyskotece” pojechaliśmy. Sądówka już zarządziła ewakuację całego budynku, przyjechała też kompania OPP. To przeogromny budynek, prawdziwy kombinat. Oczywiście najważniejszą rolę pełnił Alik. „Zagryź”, który już parę razy prowadził poszukiwania w sądzie – puścił go planowo po różnych zakamarkach, kiblach, kanciapach. Resztę ludzi podzieliliśmy na piętra, gdzie sprawdzaliśmy wszystkie możliwe zakamarki. Najwięcej czadu dały szafy z aktami ustawione na korytarzach, poza tym różne kanciapy, windy, kible, hydranty itd. Zjechała też ekipa z Kryminalnego – okazało się, że telefon był z karty, nie do namierzenia. Zap….liśmy przez parę godzin. Pod koniec roboty biedny Alik aż się słaniał na nogach ze zmęczenia.
Oczywiście – nic, oczywiście nikt nawet nie powiedział: „dziękuję”… krew zalała. Z drugiej strony trudno się dziwić, nasze sądy raczej nie cieszą się sympatią „elektoratu” i to obojętne czy karne, czy cywilne. Aż dziw, że tego jak na razie nikt skutecznie nie wyp….lił w powietrze….
18 stycznia.
Nie ma, k…. poniedziałku, żeby jakieś francowate piśmidło na łeb nie spadło. Oczywiście dzisiaj nas też musiała spotkać taka przyjemność. Kazano nam bowiem przygotować zbiorcze, roczne sprawozdanie opisowe z naszych działań. Ma to być bardzo szczegółowe, w oparciu o dokumenty, słowem historia naszych wojen za zeszły rok. Oczywiście jak najszybciej, bo na pewno na roczną naradę zjawi się sam Komendant, albo któryś z zastępców, a może nawet – jego ekscelencja – świątobliwość wiceminister.
Zawołałem „Malutkiego” i „Bacę” i uświadomiłem ich jakie też to nas zadanie czeka. Przy kawce dokooptowaliśmy jeszcze „Zagryzia” – z racji tematu pirotechniki (oczywiście w ślad za „Zagryziem” włączył się Alik). „Baca zaproponował jeszcze „Mruczka” – ma gadane do bab, to niech raz zrobi coś pożytecznego, choć bezsensownego. To był dobry pomysł. „Mruczek” zaproponował od razu wykorzystanie fragmentów klasyki prozy polskiej i zagranicznej. „Sceny militarne się zapożyczy z Sienkiewicza, program oszczędnościowy się ściągnie ze „Skąpca” Moliera, opisy szkoleń, narad itd. – tu na pewno się da wykorzystać „Noce i Dnie”. To jest, k…, myśl. Zaraz też zaczęliśmy w pamięci szukać literackich pierwowzorów naszego sprawozdania. Świetnie nam poszło. Postanowiliśmy dla rozwinięcia tematu wykorzystać „Starą Baśń”, dla opisu zdobywania wyposażenia „Ziemię Obiecaną” (ty nie masz nic, ja nie mam nic, więc zbudujemy fabrykę), dla opisu różnych „podchodów” – „17 mgnień wiosny”, dla zobrazowania sytuacji kadrowej „Żywi i martwi” oraz „Nikt nie rodzi się żołnierzem”. Stosunki w sferze dowodzenia i kierowania ze strony KGP – jak raz pasuje „Idiota” Dostojewskiego. Podzieliliśmy tytuły i każdy dostał zadanie domowe do wykonania. Będzie dobrze….
19 stycznia.
Jutro nasza rozprawa w sądzie, pojutrze rozprawa Kryminalnego. Wziąłem „Bacę” i poszliśmy razem do Kryminalnego, stamtąd porozumieliśmy się z naszym adwokatem i pojechaliśmy do niego na małą konferencje. Omówiliśmy dokładnie taktykę – sprawdziliśmy wszystkie wyliczenia. Wszyscy dostarczyli wyciągi z kont z wpłatą należności głównej, więc sprawdziliśmy jeszcze raz roszczenia odsetkowe. Oczywiście, że kwota znacznie mniejsza, ale i tak na każdego wypada po kilkaset złotych. Nie widzimy powodu, żeby odpuścić nawet 5 groszy. Takie same jest stanowisko Kryminalnego – dość j…nia bez mydła. Zastanawialiśmy się jak się zachowa przedstawiciel Komendy – czy odważy się zerwać rozprawę nie przychodząc, czy może Komenda wystawi jakiegoś substytuta. Doszliśmy do porozumienia, że nie będziemy specjalnie atakować radcego – to w sumie porządny facio – tyle, że miota się pomiędzy „prawem a życiem”. Tym niemniej nasz adwokat na pewno nie zgodzi się na przedłużenie procesu, na wypadek gdyby się zjawił substytut i powiedział, że nie zna akt, bo taką zagrywkę też wzięliśmy pod uwagę. Będziemy dążyć do szybkiego zakończenia sprawy. Ponieważ wszyscy występujemy jako strony – ustaliliśmy, że każdy powie tylko dosłownie dwa zdania, aby przesłuchania przeszły sprawnie i szybciutko.
Jak wróciliśmy opowiedzieliśmy chłopakom jak się mają jutro zachować, ustaliśmy wspólny wyjazd. Zarządziłem jeszcze, że nie będziemy robić demonstracji w mundurach, ale każdy się ubierze przyzwoicie po cywilnemu. Pewnie będzie dobrze…..
20 stycznia.
Rano, na 9.00 pojechaliśmy do sądu na naszą rozprawę. Przyjechało też sporo chłopaków z Kryminalnego. Tym razem rozprawa była w znacznie większej sali, dzięki czemu wszyscy się zmieściliśmy, chociaż też było ciasno. Komenda przysłała zastępczego radcę prawnego, jak się okazało pożyczonego z sąsiedniego województwa. Przedstawił formalne pełnomocnictwo i zaraz po otwarciu rozprawy poprosił o czas na zaznajomienie się z aktami – dokładnie tak przewidywał nasz adwokat. Facet miał świetnie przygotowany i uargumentowany wniosek przeciwny, poparty plikiem dokumentów, całością korespondencji z Komendą, wszystkimi listami, na które Komenda nie odpowiadała itp. Sędzia zaliczyła te dokumenty do akt, wcześniej pobieżnie się z nimi zapoznała. Później byliśmy przesłuchiwani kolejno. Każdy mówił tylko trzy zdania – że Komenda mu zalegała świadczenie takie to a takie, spóźnienie w wypłacie nastąpiło tyle miesięcy, należność dostał wtedy i wtedy, pozostały odsetki w kwocie. Takie ściągi mieliśmy przygotowane zawczasu, bo przecież każdemu inna kwota się należała. Później nasz adwokat zbiorczo podsumował całą naszą walkę o to co się nam należy, że jesteśmy lekceważeni jako ludzie, jako pracownicy, jako umundurowani funkcjonariusze, którzy mają obowiązek narażać życie itd. Sędzina tylko kiwała głową, najlepsze, że rozpoznała „Zagryzia”, bo niedawno sprawdzał z Alikiem jej gabinet, jak był w sądzie alarm bombowy. „Zagryź” był, co prawda – jak wszyscy w kominiarce, ale on ma taką charakterystyczną bródkę, która mu wystawała. Uśmiechnęła się do niego i cicho powiedziała: „szkoda, że nie przyszedł pan z psem, taki piękny”. Radca pożyczony wybąknął tylko kilka zdań – właściwie bełgot z odmianą słowa „kryzys” we wszystkich przypadkach. Później musieliśmy zaczekać z godzinę i WYROK – pełne zasądzenie, z odsetkami od dnia pozwu, z klauzulą natychmiastowej wykonalności. W ustnym uzasadnieniu pani sędzia powiedziała, między innymi: „policjanci są nie po raz pierwszy oszukiwani przez państwo. To jest słabość państwa, właściwie kompromitacja władzy…..” Bardzo nam to zapadło w pamięć. Jak sędzia ogłosiła zakończenie – wszyscy odruchowo wyprężyli się na baczność i skłonili głowę, po wojskowemu. K…., nawet nie przypuszczałem, że wszyscy tak jednoznacznie, bez komendy i z takim mundurowym szacunkiem się zachowają. W Komendzie nas często mają za niesforną bandę – g…. prawda. Jesteśmy zgrani i zdyscyplinowani, potrafimy razem działać jak jedna pięść. Niejeden na pozorach się przekręcił……
Jutro zapewnimy publiczność Kryminalnemu.
[cdn…] podinsp. w stanie spoczynku Adam M. Rapicki