Pamiętnik Antyterrorysty – część siódma

By | 1 października 2021

31 marca.

W sumie przez cały dzień nic się nie działo, chłopaki ćwiczyli na macie, ja grzebałem w papierach. Pod koniec dnia przyszedł do mnie „Łysy”, starannie zamknął drzwi, poczem wyciągnął zza pazuchy czarnego „Janka Wędrowniczka”, postawił na biurku i mówi: „masz”. Pytam: „co to jest, próba przekupienia przełożonego?”. „Tak” – mówi „Łysy”, „O, k….” – mówię – „to się chwali, a o co się rozchodzi?”

„Mam urodziny” – mówi „Łysy” – „w czerwcu i to są, k…., ostatnie urodziny w tej firmie, stuka pełna wysługa i nie zamierzam w tym, k…., burdelu wytrzymać ani minuty dłużej, mam, k…., dość, tu jest raport” – co mówiąc położył mi na biurku raport o zwolnienie na emeryturę. Wiedziałem, że to prędzej, czy później nastąpi. Przeżyliśmy razem dużo… Rozczuliłem się, odkręciłem, nalałem, wypiliśmy.

„Przecież nie musiałeś składać raportu dziś”, ale „Łysy” na to – „w sumie tak, ale wolałem dać trzy miesiące wcześniej, będziesz miał czas na przygotowanie zmian, proponuję na moje miejsce „Malutkiego”, pewnie będziesz miał trochę załatwień”.

„Pewnie” – mówię – „tylko „Malutki”, zresztą zawołaj go, pogadamy w trójkę”.

Pytam: „co ci tak dopiekło?”. „Nic, całokształt, teraz firma zamieniła się już zupełnie w dom wariatów, tylko świr może jeszcze pracować, albo taki, któremu brakuje malutko do emki”.

Wszedł „Malutki”, nalałem, wypiliśmy, „Malutki” słyszał ostatnie zdanie „Łysego” i dodał: „Popatrz, k…, co się aktualnie dzieje, od 5 lat nie dostaliśmy nowego człowieka, my się wykruszamy, za kilka lat nawet nie będzie komu zgasić światła. Wiesz, że byliśmy razem z „Łysym” w Iraku i Afganie, tam nawet dwie tury. Tam przynajmniej sytuacja była jasna – przeżyjesz, albo nie, a tu, w firmie nigdy nie wiesz co ci na kark, k… spadnie i z której, k…. strony”….

Smutne, ale co tam; zadzwoniłem po taxi i pojechaliśmy do zaprzyjaźnionego pubu. Teraz, k… jakoś mi się ciężko pisze….

1 kwietnia.

To miał być wesoły dzień, ale okazał się, k…. smutny. Okazało się, że nie ma forsy na pensje, dostaliśmy tylko po jednej trzeciej, jako zaliczkę, resztę mamy dostać w ciągu miesiąca. Oznajmiłem tę radosną nowinę chłopakom i nie trzeba było długo czekać – siedmiu przyniosło raporty o zwolnienie, razem z wczorajszym raportem „Łysego” to osiem. Najgorsze, że z pirotechników złożyli raporty „Dzięcioł” i „Zegarek” – ostatni uprawnieni do obsługi działka i używania kombinezonu. Jednocześnie ci z raportami zażądali zwrotu wolnego za nadpracowane dni. Mam 8 ludzi mniej. Kiedyś była to kompania, dziś jest nas 9, ledwie starczy za drużynę.

Emerytów też tak potraktowali – spotkałem w bufecie jednego – też jeszcze nie dostał emerytury i nie wiadomo, kiedy dostanie. Staliśmy się firmą najbardziej dynamicznego zwijania się w kraju, k….

2 kwietnia.

Z samego rana wezwano nas wszystkich na wielką sale odpraw na II piętrze. Okazało się, że przyjechał Zastępca KGP wraz z gronem innych bonzów, w celu skonsultowania najnowszego dzieła legislacyjnego 68 partii rządzącej koalicji. Gdy przedstawiono gości, zaczęła się awantura jakiej świat nie widział, oczywiście zdominowana przez nieterminowe wypłacenie pensji. Ilość ch…ów, k…. i innych słów powszechnie uznanych za niemniej powszechnie używanych w Policji, które usłyszał warszawski „gwiazdor”, starczyłaby na sporą rozprawę z kibolami. Mniej więcej po godzinie zbiorowego ryku – Zastępca złożył niejasne obietnice i mógł przystąpić do zasadniczej części odprawy.

Otóż bowiem okazało się, że: „na skutek wzrastającej przestępczości oraz „przejściowych” trudności Policji, czyli dynamicznego zwijania się firmy – „ojcowie narodu” postanowili powołać obywatelską służbę porządkową o charakterze społecznym. Ma to być formacja umundurowana, wyposażona w środki przymusu bezpośredniego, przeznaczona do patrolowania ulic oraz działań w formacjach zwartych na rzecz porządku i bezpieczeństwa publicznego. „Ojcowie narodu” zaproponowali nadanie nowej formacji nazwę: „Straż Obywatelska Rzeczpospolitej”, lub zamiennie skrótową nazwę „Vigilanci Rzeczpospolitej”. Nowa formacja ma być finansowana z budżetu państwa, zaś za jej wyposażenie ma odpowiadać Policja”.

Po przedstawieniu projektu najpierw nastała baaardzo długa cisza, a następnie wielka wrzawa z pytaniami. Bałagan był tak duży, ze trudno było zorientować się kto co mówi. Zwróciło moją uwagę wystąpienie jakiegoś starszego oficera z Prewencji (a w ogóle już u nas nie ma młodych oficerów), który powiedział, właściwie zapytał, czy ci „strażnicy” będą ludźmi. Wywołało to małą konsternację, ale gość niezrażony ciągnął dalej, że jego ojciec był komendantem posterunku MO i mówił mu, że pisał telegramy: „do zabezpieczenia zabawy ludowej w remizji strażackiej skierował trzech ludzi i pięciu ormowców”. Poza tym był bardzo zainteresowany skąd przyjdą ewentualni chętni do takiej służby, skoro do Policji chętnych na lekarstwo.

Powszechną niechęć wywołała nazwa nowej służby; chyba na własne nieszczęście Zastępca KGP zaproponował tworzenie nowej nazwy, czy nazw. Burzliwa dyskusja przyniosła nową nazwę: „Ochotnicza Rezerwa Mobilnych Obywateli”, która to została przyjęta przez aklamację….

3 kwietnia.

Nareszcie prawdziwa wiosna, można zacząć sezon poligonowy, więc rozpoczęliśmy szkolenie strzeleckie. Zaczęło się od awantury; kazałem „Krótkiemu” zabrać i kolejno zatankować wszystkie auta, w końcu mamy ciężko zarobiony przydział paliwa. Niestety „Krótki” wrócił po 10 minutach pierwszym Defenderem i pokazał mi środkowy palec. Okazało się, że w stacji paliw – paliw niet. Zwyczajnie Komenda w zeszłym miesiącu nie zapłaciła CPN-owi za paliwo, więc zastosowali „wariant rosyjski”, ten z kurkiem. Paliwa, żadnego ani kropli! My to jeszcze tam odrobinę w bakach mamy, ale radiowozy – sucho i będzie sucho przez najbliższe dni…

Wk….. się, bo mieliśmy zaplanowany wyjazd na poligon na strzelnicę, bo strzelnica kryta od dawna przerobiona na magazyn papierzysków, a tu nie ma czym jechać. Zacząłem k…. ć, ale „Mruczek” powiedział, ze problem rozwiąże. Wsiadł (w pełni umundurowany, w kamizelce, z kaskiem i goglami) do prywatnego auta i …pojechał. Nie minęła godzina, jak zajechał nowym pojazdem, ale co to był za pojazd: prześliczne, stylowe lando, z herbami na drzwiczkach i składanym dachem, napędzane przez dwa maściste siwki z kolorowymi kitkami na głowach. Pytam drania: „komuś, to k…., ukradł”. „Spoko szefie, mój brat jest biznesman, ma kilka takich dorożek, to żem jedną wypożyczył”. Co robić – wysłałem chłopaków jednym Defenderem i prywatnymi autami na poligon, wzięli grilla i „krzynkę” porządnego piwencja, kiełbaski itd. Reszta naczelstwa, to znaczy „Malutki”, gościnnie po cywilnemu „Łysy”, ja, „Zagryź” z Alikiem zapakowaliśmy do landa broń, skrzynkę na amunicję, oczywiście wszyscy byliśmy w pełnym bojowym umundurowaniu, a następnie „Mruczek” kilka razy strzelił z bata, tuż pod oknem 01 i …pajechali…. Nawet dobrze wyszło, bo pod samym oknem starego jednemu koniowi zdarzyła się, jakby tu powiedzieć przygoda fizjologiczna…

Na poligonie rozstawiło się grilla, odszpuntowało piwencjo i rozpoczęliśmy szkolenie strzeleckie z kałacha. Na dzisiejsze szkolenie (zgodnie z planem) mieliśmy przeznaczone aż 2 naboje. Któryś poszedł je wywalić – ważne tylko łuski, z których się trzeba rozliczyć, a później zaczęliśmy szkolenie właściwe. Kiełbaski się smędziły, dobrze schłodzone piwko pięknie pykało przy otwarciu…. Oj piwko na strzelnicy, to cała legenda. Ileś tam lat temu w bufecie wprowadzono piwo, no powiedzmy napój bezalkoholowy pod nazwą piwo, jakiejś niemieckiej firmy. Miało to nawet smak piwa, ale kto by to pił. Tylko my znaleźliśmy dla tego zastosowanie, a to dlatego, że było wyjątkowo mocno gazowane. Brało się taką puszkę, podrzucało do góry i waliło do niej z Astry wad-cutterem, najlepszy efekt. Jak kula uderzyła w puszkę, to – prawdopodobnie na skutek gwałtownego wzrostu ciśnienia – puchę rozrywało w drobne strzępy w wielkim kłębie piany – bardzo fajny efekt. Oczywiście nikt by się nie odważył w ten sam sposób sprofanować „Dębowego”, czy „Żywca”, ale zawsze można trochę powalić do pustych puszek….

Słoneczko przygrzewało, ptaszki ćwierkały, nawet te dwa strzały, które się oddało, ptasząt nie przegoniły, dobre, poligonowe życie. Nawet nasz pojazd znalazł trochę trawy na podwieczorek…. Żyć nie umierać….

6 kwietnia.

Jak ja nie znoszę poniedziałków, w dodatku, k…, na początku miesiąca i, k…, na początku nowego kwartału – bo przecież wywala się bania ze sprawozdawczością i statystyką; człowiek nawet nie wie jaka mądrość mu na łeb spadnie…..

No właśnie, sprawozdanie i formularze statystyczne zarządzone przez niedawno utworzone Biuro Ekologii Policyjnej KGP. Co oni tu, k… piszą. Sprawozdanie BEP 1/1 w przedmiocie użycia ręcznych miotaczy gazowych. To straszne, nigdy bym na to nie wpadł. Okazuje się, że użycie miotacza gazowego zagraża ekologii, ponieważ wypuszcza się do atmosfery freon, który jest nośnikiem aerozolu oraz wysoce szkodliwą ekologicznie substancję, jaką jest chloroacetofenon. Jedno naciśnięcie miotacza wypuszcza do atmosfery 0,2 mg chloroaceotofenonu oraz ok. 0,30 m3 freonu, które atakują dziurę ozonową i mogą się przyczynić do wzrostu opłat ekologicznych wnoszonych przez Polskę do Unii Europejskiej. Masowe, niekontrolowane użycie miotaczy przez lekkomyślnych policjantów zagraża zatem interesom ekonomicznym kraju, odbijając się szkodliwie na finansach resortu. Jak dalej tak pójdzie zajdzie potrzeba wprowadzenia dalszych obostrzeń w zużyciu spinaczy i zszywek, produkowanych z reglamentowanych surowców.

Oto zasady nowego formularza BEP 1/1 – ilość naciśnięć zaworu miotacza przez funkcjonariuszy jednostki, w rozbiciu na naciśnięcia zbiorowe, np. przy działaniach zwartych i działania indywidualne, dalej czas trwania naciśnięcia (zbiorowego i indywidualnego), kolejno suma naciśnięć i obliczenie w m3 stężenia freonu i chloroaceotofenonu w powietrzu, z rozbiciem na powietrze miejskie, wiejskie oraz powietrze na terenach ochrony przyrody (np. parki narodowe, rezerwaty, obszary Natura 2000 itp.).

Obiekty przeciwko którym użyto miotaczy z rozbiciem na ludzi (z informacją czy przedstawiono im zarzuty oraz czy stosowano areszt tymczasowy) oraz zwierzęta w rozbiciu na psy mające właścicieli, bezpańskie i inne zwierzęta hodowlane oraz dzikie. W przypadku dzikich należy podać czy należą do gatunków chronionych, czy nie. W przypadku ludzi podać należy głębokość zachłyśnięcia się gazem (znaczne, mierne, nieznaczne).

Do formularza BEP 1/1 należy dołączyć pisemne sprawozdanie z działań szkoleniowo – informacyjnych dla policjantów, w przedmiocie ekologicznego używania miotaczy gazowych oraz podnoszenia świadomości ekologicznej. Biuro oczekuje również na inicjatywy oddolne mogące przyczynić się do poprawy stanu rzeczy. To, k…, trzeba przemyśleć, chyba najbardziej ekologicznym użyciem RMG, będzie przyp……nie tym komuś w łeb…..

[cdn…]

podinsp. w stanie spoczynku Adam M. Rapicki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.