30 lipca.
Upał jak cholera, w dodatku duszno. Żadnych zadań na dziś – kazałem zatem chłopakom poćwiczyć na macie, a sam zająłem się papierami, zebrało się tego do cholery. Gdzieś tak koło 10-tej zawitała do nas umundurowana siksa z Biura Prasowego. Przyniosła nam „do realizacji” scenariusz imprezy na stadionie z „pokazami sprawności” na pierwszym planie. Patrzcie jakie to, k…, uparte. Chciałem babę od razu wyrzucić, ale „Zagryź” zabrał Alika na boisko, więc nie było komu. Siksa, nie siksa, ale gość, więc zrobiłem kawkę, i siedzieliśmy w sali odpraw, gdzie nieco chłodniej. Tam starałem się, k…., grzecznie wytłumaczyć, że o żadnych pokazach z naszej strony mowy nie ma. Jak chcą małpów to niech sobie wynajmą w ZOO, a mnie obowiązuje rozkaz Komendanta Głównego. Na to dziewczę wyciągnęło plan imprezy zatwierdzony przez Zastępcę ds. Logistyki. Odpowiedziałem, że żaden podpis Zastępcy, w dodatku pieprzonego cywila nie może uchylać rozkazu 01 KGP. Na to dziewczę głosi, że Komenda zainwestowała w imprezę kupę kasy. Dopiero żem się wk…wił. „To nam firma zalega z wypłatami jakichś 70 tysięcy, a wy wydajecie forsę na jakieś p…lone bzdury”.
Akurat kończyłem wygłaszać tę kwestię jak do sali weszło kilka osób, więc słyszeli co mówię i oczywiście stanęli po mojej stronie rzucając kilka k…. Ktoś tam rzucił, że Biuro Prasowe liczy prawie 20 osób, to więcej, niż nas, więc niech się poprzebierają w polowe mundury i dadzą „pokaz sprawności”. Oczywiście zaraz do rozmowy włączył się „Malutki”, który akurat wyglądał dzisiaj dość osobliwie. Po pierwsze był „umundurowany” w stare spodnie mundurowe, które up…lił nad kolanami. Od pasa w górę nagi, tylko mu rude futro świeciło na klacie, na ramionach tatuaże, na całym torsie blizny. Na pasie wisiał mu glock, który nosi na swój sposób, to znaczy ma kaburę na prawym boku z kolbą zwróconą do przodu (on to nazywa „high calvary”, nauczył się tego od kowbojów w Afganie). Na łydce ma drugą kaburkę z krótkolufą Astrą, na lewym przedramieniu „Fairbana”. Najgorsze, że dostał jakiejś egzemy, czy liszaja na mordzie, więc się kilka dni nie golił (a zarasta rudo), w dodatku pysk miał zasmarowany maścią cynkową, jak mi się wydaje zmieszaną z olejem silnikowym. Jak tylko „Malutki” wydał z siebie pierwszy wark – dziewczę – pewnie chcą załagodzić sytuację – zapytało go, co mu się w twarz stało. „Pewnie mu się trafiła niedomyta patelnia” – włączyła się do dyskusji „Bombka”…
Dziewczę spłoniło się, a tu akurat wrócił „Zagryź” z Alikiem – Alik tylko popatrzył na „organ prasowy”, który szybkim truchtem skierował się w stronę drzwi….
Wreszcie spokój…..
31 lipca.
Kupę roboty i to francowatej. Ledwie dwa tygodnie temu wróciłem z urlopu, a już mam wszystkiego dość. Pomyśleć, że jeszcze pół roku w „służbie narodu” – czytaj kliki aktualnie udającej, że rządzi, jak ja to, k…, wytrzymam.
Z samego rana zadzwonił Dyżurny, że mają nietypowe zgłoszenie. Nad jeziorem na Skałkach jacyś ludzie znaleźli węzełek odzieży, z dokumentami i pieniędzmi oraz komórką i zawiadomili miejscowy Komisariat. Gliniarze sprawdzili zgłoszenie – wygląda na to, że ktoś wczoraj poszedł się kąpać, bety zadekował w krzakach i słuch o nim zaginął. Nikt, kto zna to miejsce raczej nie ma wątpliwości co się stało. O, k…., trudna sprawa. Zalew jest co prawda popularnym miejscem wypoczynku, ale kąpiel w nim stanowi śmiertelne zagrożenie. Jest to stare wyrobisko po kamieniołomie o pionowych, wapiennych skałach. Na dnie musiało być źródło, które stopniowo w ciągu kilku lat napełniło zbiornik. Powstało piękne, malownicze, jeziorko o idealnie czystej, szmaragdowej wodzie, jak w Neretvie. Niestety, brzegi są skaliste, niektóre o wysokości kilkudziesięciu metrów, praktycznie nie ma miejsca z płytką wodą, od razu zaczynają się tam głębie. W dodatku w wodzie spotyka się liczne, zimne prądy. Dla płetwonurków teren wyjątkowo trudny, w dodatku z samym zejściem do wody są problemy. Ile tam się ludzi utopiło – nie zliczyć. Dzień na szczęście niezbyt upalny, ale robota będzie ciężka. Poderwałem cały stan, wzięliśmy szpej i jazda.
Udało się spuścić na linach nadmuchany ponton, płetwiarze ostrożnie się zapakowali i w wodę. Przyjechali też strażacy – dobrze, zorganizowali niezłe zejście na wodę, spuścili też własny ponton i uruchomili swoich. Jakoś tak udało się skoordynować poszukiwania, dzieląc akwen na pasy, ale przeszukanie całości będzie cholernie trudne, mimo że woda jak kryształ.
Trwa to już chyba ósmą godzinę, na razie bez rezultatu. Będziemy szukać dalej…
3 sierpnia.
No i mamy, k… kłopot. W piątek na poszukiwaniach truposza na Zalewie chłopaki zużyli wszystkie butle, główne i zapasowe. Trupka nie znaleźli, tam są naprawdę trudne warunki. Mieliśmy kontynuować dzisiaj, a tu klops. Siadła, k…, sprężarka do napełniania butli, Wszyscy oglądali, nawet cudotwórca „Majster”, który potrafi wszystko zrobić i wszystko naprawić, ale się nie da. Franca była już naprawiana z dziesięć razy, a teraz zwyczajnie padła ze starości i zużycia. Co miałem zrobić – powiadomiłem Dyżurnego, że z płetwonurkami szlus, a jednocześnie napisałem zapotrzebowanie na nową sprężarkę i przy okazji inny sprzęt, który też się kończy. Pewnie zobaczymy na święty nigdy…..
Jakem siedział przy kompie – włączyłem sobie na chwilę kalkulator do odsetek, powstawiałem swoje zaległości, wyszło mi, że ukochana firma mi wisi z odsetkami na ponad 300 złociszów. Jak powiedziałem chłopakom – to przez parę godzin siedzieliśmy i liczyliśmy każdą zaległość. Wyszły różne kwoty, ale niektórym firma tylko z odsetek zalega po kilkaset złotych. No to napisaliśmy eleganckie noty odsetkowe, zebraliśmy to do kupki i „Mruczek” poszedł do sekretariatu Finansów zanieść wszystkie. Przy okazji miał zrobić rozpoznanie. Baba, która przyjmowała nic nie wiedziała, ale popytanie po pokojach przyniosło niezły rezultat. Zastępczyni od Finansów, jak się dowiedziała o naszej (cennej, k…, jak cholera) inicjatywie dostała spazmów i musiała się leczyć jakimiś kropelkami.
Ładne, dostała spazmów, a nasi ludzie co mają robić jak dzieciakom nie mają na zeszyty – mają spazmować, czy wziąć glocka zamiast książeczki czekowej, czy karty bankomatowej i iść albo, k…, do kasy, albo, k…, do banku. Teraz, k…, postanowiliśmy nie odpuszczać, pewnie nas będą dyscyplinować, znowu mi coś na kark spadnie, ale wisi mi to, te pół roku to nawet na brzytwie przesiedzę, a ludzi nie dam skrzywdzić.
4 sierpnia.
Wiedziałem, że będzie afera, ale nawet nie przypuszczałem, że, k…., taka. Najpierw przyszedł Zastępca z Kryminalnego, bo przygotowują operację zamknięcia jakich s…synów, a jest czas na spokojne przygotowanie akcji. Siedzieliśmy sobie przy kawce, był jeszcze „Malutki” i „Baca”, a tu wpada do nas ślepa furia – wielebny Zastępca ds. Logistyki, wymachujący naszymi notami odsetkowymi. Nawet, k…., „dzień dobry” nie powiedział, ani „pochwalony” – tylko od razu na mnie z mordą jak stodoła, że uprawiamy sabotaż, że firma przez nas zbankrutuje, że prezentujemy: „roszczeniową postawę” i on to pierwszy raz w życiu widzi.
No to mówię:
- „nic dziwnego, że takie coś widzi pierwszy raz w życiu, bo rzadko się zdarza napotkać taki burdel, jak u nas. Jak prywatna firma nie płaci, to znaczy, że bankrutuje, a jak nie płaci państwowa, to ludzie są roszczeniowi? A takiego wała”.
- Ale tak się nie da, przecież jakby wszyscy chcieli odsetek za „parodniowe spóźnienia”, to Komenda tylko by odsetki płaciła, a gdzie zakupy benzyny, sprzętu itd.?
- Widzę, że pan słuchał występu ministra, który mówił o parodniowych poślizgach, a nasi ludzie mają zaległości po ponad pół roku. Dla gliniarza na niskiej grupie takie dodatki do pozycja w budżecie. Jak kto zarabia 7 – 8 tys. to stówa na dojazdy to pikuś, ale jak kto ma 2500 to mu się to liczy. Poza tym co to kogo obchodzi, należności są ustawowe, odsetki też ustawowe, więc jak się komuś nie podoba to niech zmieni prawo, albo wystąpi do Trybunału Konstytucyjnego.
- A ja wam nie pozwolę zapłacić odsetek, bo zwyczajnie nie mam pieniędzy!
- No to do odsetek dojdą jeszcze koszty sądowe.
- Nawet jak sąd wyda wyrok to też nie zapłacę, bo nie mam.
- Nie ma strachu, jak nie dostaniemy forsy po wyroku sadowym to wystąpimy do Strasburga i w końcu firma nam zapłaci, nawet lepiej bo w euro.
Na to się włączył Zastępca z Kryminalnego, który mówi, że nie kuma o co chodzi. No to mu „Baca” scharakteryzował co jest grane i pokazał nasze noty odsetkowe i wyliczenia. Ale gość podskoczył, bo u nich taki sam problem. Od razu sobie skopiował z kompa nasze wyliczenia i wziął sznurek do kalkulatora odsetkowego, a następnie oświadczył, że u nich zrobią to samo.
Wielebny już nawet mówić nie mógł – siedział z rozwartą mordą i widać było, że ma łzy w oczach. No, wcale mu się, k…, nie dziwię, jak się wieść rozejdzie, a ludzie nie skrewią – to finansiści mają, k…., przechlapane. W końcu sami, k…., chcieli….
5 sierpnia.
Aleśmy wywołali aferę. Po tej wczorajszej wizycie Zastępcy z Kryminalnego u nas, kiedy to był świadkiem awantury, dzisiaj od samego rana zabrał się za liczenie i pisanie Kryminalny. Oczywiście od razu dowiedziała się dochodzeniówka, PG, kryminalistyka i CBŚ. W całej budzie było tylko słychać stukanie klawiatur. Wynik ciężkiej pracy wielu zespołów cyklicznie zanoszono do Finansów, gdzie Naczelniczka próbowała coś protestować, później się zamknęła w kiblu, a wedle najnowszych danych zebranych przez „Mruczka” poleciała do lekarza po L-4. Trzeba przyznać, ze wieści się zaczęły rozchodzić dalej – najpierw po porady przyszła Komenda Miejska, a następnie zaczęły się telefony i faksy z powiatów. Do nas po poradę przyjechała delegacja z Oddziału Prewencji – tam mają chyba najwięcej zaległości. Zanim minie trzy dni – całe województwo będzie w boju….
Zastępca ds. Logistyki zwołał nagłe konsylium radców prawnych, ciekawe czy coś wskórał, stan prawny jest prościutki jak konstrukcja młota.
Na wszelki wypadek zadzwoniłem do znajomego adwokata. Po kilku godzinach zadzwonił i poparł nas, powiedział też, że może poprowadzić sprawę w ramach pozwu zbiorowego od razu dla całej grupy, czy grup. No, nieźle się zaczyna…
[cdn…] podinsp. w stanie spoczynku Adam M. Rapicki