16 grudnia 2016 r. sejm uchwalił ustawę o zmianie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Więziennej oraz ich rodzin. Pod tą skomplikowaną nazwą kryją się przepisy znane szerzej jako „ustawa dezubekizacyjna”. Tak właśnie jej pomysłodawcy przedstawiali ją przed pięciu laty opinii publicznej, jako akt dziejowej sprawiedliwości – dezubekizację. Odebranie komunistycznym oprawcom prawa do gigantycznych uposażeń dzięki którym po dziś dzień pławią się w luksusach. Nic dziwnego, że wobec takiej argumentacji zaledwie 3 posłów głosowało przeciw a 4 wstrzymało się od głosu. W końcu któż nie chciałby sprawiedliwości? Rzecz jednak w tym, że rzeczony akt ze sprawiedliwością ma wspólnego zgoła niewiele.
Pierwsza poważna „usterka” ujawniła się szybko, tuż po wejściu w życie nowej regulacji. Okazało się, że nie każda osoba uznana przez ustawodawcę za „wykonującą służbę na rzecz totalitarnego państwa” była funkcjonariuszem komunistycznej bezpieki i była aktywnie zaangażowana w zwalczanie działaczy podziemnej opozycji oraz łamanie praw człowieka. Do jednego worka wrzucono faktycznych oprawców i np. pracowników administracyjnych oraz pograniczników. Ustawa obniżyła też renty rodzinne, pobierane nie przez samych funkcjonariuszy, lecz członków ich rodzin.
Nowe przepisy objęły także, może nawet przede wszystkim, funkcjonariuszy „pozytywnie zweryfikowanych”. Takich, którzy w roku 1990 ślubowali wierność nowej Polsce. A Rzeczpospolita to ślubowanie przyjęła. Ci ludzie trafili do policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, CBA, wywiadu lub kontrwywiadu wojskowego, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, i Służby Więziennej. To kilkadziesiąt tysięcy Polek i Polaków, którzy w znakomitej większości uczciwie i z poświęceniem pracowali przez wiele lat na rzecz naszego wspólnego bezpieczeństwa. By później, w ramach sprzecznej z podstawowymi zasadami naszej cywilizacji zbiorowej odpowiedzialności, Polska wyrzuciła ich na śmietnik historii. Skazała na nędze i marginalizację. Stygmatyzowała.
Historię dwójki policjantów, ofiar legislacyjnego bubla PiS, poznajemy w książce „Na Stos”. Nadkomisarz Danuta Leszczyńska i nadkomisarz Marian Szłapa rozpoczynali swoją ścieżkę zawodową pod koniec lat 80-tych, jako szeregowi pracownicy służb PRL. W nowej Polsce ubrali policyjny mundur i ciężką pracą, często z narażeniem życia pokazali, że są tego munduru godni. Pięli się po szczeblach policyjnej kariery nie za wygodnym biurkiem, lecz w terenie, stale narażając się na niebezpieczeństwo. Warto poznać ich historie. Wtedy lepiej zrozumiemy kim są owi dehumanizowani przez władze naszego kraju „ubecy”. Jak wielka niesprawiedliwość spotkała ich i dziesiątki tysięcy im podobnych.
Chcę żyć w Polsce, która jest państwem prawa. Która nie stosuje barbarzyńskich zasad zbiorowej odpowiedzialności. W której osób praworządnych nie czeka kara przewidziana dla bandytów. W której nagrodą za lata mundurowej służby nie jest nędza i zapomnienie. Chce także by moja ojczyzna była państwem poważnym. Państwem wypełniającym zobowiązania wobec swoich ludzi. Nawet gdy zmieniają się ustroje i sojusze. A może zwłaszcza wtedy. Chce wreszcie Polski sprawiedliwej. Takiej, która nie okrada słabych, tylko dlatego, że może to uczynić. Bo dziś dawni funkcjonariusze służb są słabi. Jest i garstka, z czego duża część to ludzie w podeszłym wieku. Prawie nikt się za nimi nie wstawi. Wczoraj jako państwo ograbiliśmy ich, a kogo ograbimy jutro? Może żołnierzy? – wszak na ich mundurach widniał orzeł bez korony. Może nauczycieli, którzy uczyli w komunistycznych szkołach? A może sędziów? – wszak to „nadzwyczajna kasta”
Odpowiedzmy sobie zatem: w jakiej Polsce chcemy żyć? Uczciwej, poważnej i praworządnej? Czy takiej jak budowana jest obecnie? Ja już sobie odpowiedziałem. A Państwo?
Przemysław Piasta
źródło: Myśl Polska