„Syf w torebce”…
Dawno, dawno temu, gdy jeszcze nie wynaleziono Mc Donalds’a, Marlboro, dżinsów i hipermarketów… – źle: hipermarkety wynaleziono lat temu kilkaset… Nie wierzycie?
Jeśli ktoś zawitał do Krakowa, osobliwie zaś, na krakowski Rynek, na pewno natknął się na budowlę w samym środku uczynioną, Sukiennicami zwaną. Ich zręby pochodzą ponoć nawet z XIV wieku. Otóż bowiem – możecie mi wierzyć – był to najdawniejszy na polskich ziemiach hipermarket, zawierający we wnętrzu długiej budowli kilkadziesiąt kramów, służących handlowi. Tak więc, rozmaite Carrefoury, Hity, Geanty i inne badziewia, jak np. Tesco, zostały już dawno wynalezione w Polsce, tyle tylko, że wynalazkom tym nie zastrzeżono praw patentowych; poza tym, widział ktoś kiedyś hipermarket o nazwie „Sukiennice”? Jakby się nazywał „Superszmatex”, to jeszcze, ale…
Jedną z osobliwości Sukiennic jest sławna i wytworna kawiarnia „Noworolski”, która z dawien dawna należała do jednej rodziny – nawet w czasach, które prywatnemu biznesowi raczej nie służyły. Dawno temu, w słusznie minionych niesłusznych czasach, osobliwie zaś w ponurej nocy lat sześćdziesiątych – by dać odpór prywatnej, niesłusznej politycznie, inicjatywie – po drugiej stronie Sukiennic zbudowano niezwykle wytworną i nowoczesną kawiarnię, architektonicznie stanowiącą skrzyżowanie baru mlecznego z poczekalnią dworcową. Wystrój tego lokalu stanowiły eleganckie (a jakże!) stoliki z aluminium i laminatu, zaś wokół nich stołki barowe, pokryte „nowatorskim” skajem i gąbką, po siadaniu na których dostawało się parchów na spoconej… Lokal ten uroczyście (z przecięciem wstęgi, oczywiście z okazji czegoś tam) otwarto i nazwano: „Nowym Noworolskim”. Alkohol był tam tani, a atmosfera raczej niekrępująca, również towarzystwo, też jakby niekrępujące, które – oczywiście – zamysłów decydentów, słusznych politycznie, nie uszanowało i wkrótce też nowa kawiarnia zyskała gwarową nazwę – „Syf” (co, mniej – więcej, odpowiadało jej poziomowi…).
Minęły lata i nadeszła epoka, w której należało „rosnąć w siłę i żyć dostatniej”, nadto! – wyraźnie zaczęto zezować w kierunku Zachodu (a właśnie w tymże lokal ów był skierowan), tak więc, osławiony „Syf” poddano renowacji, wręcz catharsis! – z którego wyłoniło się całkiem sympatyczne, quasi secesyjne wnętrze: wytworne stoliki, kanapki i fotele plus dębowy bufet z błyszczącym expressem do kawy, ba!, nawet kelnerki odzywały się „ludzkim głosem”. Taka nowa, wytworna kawiarnia musiała zatem mieć ładną nazwę, oczywiście związaną z Krakowem i nastrojem szacownego miejsca. Szukano długo. Wreszcie! – nazwano ją najbardziej krakowsko po krakowsku; tak po krakowsku, że już bardziej krakowsko się nie dało. Nowa kawiarnia dostała bowiem miano… ”Wiedeńska!!!. I co ciekawe – nowy wystrój i najbardziej krakowska z krakowskich nazw nie zmieniły charakteru lokalu; był on wciąż „obsiedziany” przez krakowski „półświatek”…
Mijały lata… . Mierzone liczbami najpierw milicyjnych, później policyjnych interwencji…
Któregoś popołudnia komisariat zwany „Sklepem z Policją”; mieści się ów dokładnie po drugiej stronie Rynku, vis a vis „Wiedeńskiej”, został powiadomiony o awanturze, która wybuchła w kawiarni. Przybyłym policjantom ukazał się widok zaiste niezwykły: po podłodze tarzały się dwie damy, mocno dzierżąc się za wytapirowane kudły; wierzgające, kopiące i gryzące wszystko wkoło – a siebie przede wszystkim. Samo rozdzielenie obu wymagało użycia znacznych sił policyjnych. Jak już się udało – przystąpiono do przesłuchań świadków. A ci zeznali, co następuje: przy sąsiednich stolikach, w większych towarzystwach siedziały wytworne damy. Nagle, jedna z nich zwróciła uwagę na torebkę drugiej. Poderwała się, niczym sęp i porwała łup. Tamta jęła bronić swej własności. Panie, w głos sławiąc konduitę przeciwniczek, najpierw wydzierały sobie torebkę za pasek, a gdy ten pękł – szarpały za samą torebkę. Gdy jednej z walczących została w jednej ręce klapa, a drugiej rozdarta reszta – rzuciły się na siebie, najpierw szarpiąc za kudły, a gdy i te zaczęły się przerzedzać – za inne, wystające części ciała i garderoby. Dopiero przybycie patrolu policji przerwało ten pasjonujący pojedynek. Obie damy zaproszono zatem do Komendy, aby w drodze przesłuchań ustalić przebieg wypadków. A ich wyjawienie zaowocowało serią aresztów i procesów…
Było tak: napastniczka, siedząc w towarzystwie, zwróciła uwagę na torebkę niewiasty siedzącej nieopodal. Rzecz w tym, iż torebkę tę rozpoznała …jako swoją, skradzioną kilka miesięcy wcześniej z samochodu. Tymczasowa posiadaczka inkryminowanej torebki, indagowana na temat …najpierw milczała, później zaś stwierdziła, że torebkę dostała od przyjaciela; ale za to jej przeciwniczka siedziała w towarzystwie znanego złodzieja samochodów… dało to asumpt do zainteresowania się przyjacielem pierwszej właścicielki inkryminowanego dowodu rzeczowego. Gdy do niego (przyjaciela) dotarł „organ” – właśnie mozolnie wypełniał pusty blankiet dowodu rejestracyjnego… Zamknięty w bezpiecznym pomieszczeniu – ochoczo wyjawił, iż partner przeciwniczki jego dziewczyny z „Wiedeńskiej” właśnie świętował udany „przerzut” TIR-a z wytworną, a jakże!, gorzałką marki „Royal”. Gdy starano się rozwinąć sprawę, wyszło na jaw, że ten pierwszy siedział z kumplem, który wcześniej założył umyślnie „splajtowany” komis samochodowy. Właściciel komisu w towarzystwie przeciwnym rozpoznał faceta znakomicie obznajomionego z tajnikami produkcji amfetaminy. Posadzony „Chemik” – „zakapował” kolejnego „przeciwnika”, specjalizującego się w handlu papierosami bez akcyzy. Ten, okazał się z zawodu wybitnym …poligrafem, produkującym właśnie, gdy mu złożyli wizytę wywiadowcy – dwudziestozłotowe banknoty (nota bene, o wiele staranniej wykonane, niż te z warszawskiej Wytwórni Papierów Wartościowych…). Ekspertyza zakwestionowanej laserowej drukarki i sprzętu komputerowego zaprowadziła na giełdę elektroniczną, gdzie „chodziło” pirackie oprogramowanie. „Pirat” komputerowy, co prawda nic nie powiedział, ale w domu znaleziono niemalże przemysłową wytwórnię filmów video. Gdy gliniarze, w pocie czoła spisywali do protokołu magnetowidy i gotowe filmy – do drzwi zapukał następny kontrahent – wybitny specjalista, tym razem od hard porno. Ten zaprowadził do wytwórni „prawdziwych” dżinsów Levis; u wytwórcy tekstyliów znaleziono dokładne rozliczenia bankowe (przelewy itd.), z których jawnie wynikało, że jest finansistą jednej z „modnych grup towarzyskich”, specjalizującym się w „praniu pieniędzy”. Finansista, gdy już zaczął mówić…
Ale, najważniejsze – przecież zaczęło się od torebki. Prawda była prozaiczna jak konstrukcja młota. Jak się wcześniej rzekło, partnerem dziewczyny, zaatakowanej w „Wiedeńskiej”, która miała przy sobie inkryminowaną torebkę – był facet, specjalizujący się w TIR-ach z wódką. Onże wrócił właśnie do Polski z „udanym” transportem. Niestety, przyjechał w środku nocy, i to nocy niezmiernie ważnej – były to bowiem imieniny jego dziewczyny. W drodze zapomniał o prezencie. A był to czas, w którym żaden hipermarket nie był jeszcze czynny 24 godz. na dobę. Zmartwiony, udał się – w celu pokrzepienia nadwątlonego samopoczucia – do nocnego lokalu. Przed nim stał zaparkowany wytworny „merc”, wewnątrz którego na tylnym siedzeniu leżała fantastyczna damska torebka. Wystarczyło „puknąć” w szybę i …prezent dla wybranki serca, „prosto z Widnia” (stamtąd pochodzi najwięcej „Royalu”) – był w ręku. Reszta potoczyła się, że tak powiem …automatycznie.
Tak więc w „Wiedeńskiej”, mieszczącej się w historycznym hipermarkecie, zwanym dalej „Sukiennicami” – rozpoczął się łańcuch prawdziwych, zaiste, ludzkich tragedii. Takowe powtarzały by się pewnie częściej, ale na szczęście dotkliwy brak nocnych marketów dostrzegła pewna angielska firma. Dzisiaj, już nawet w środku nocy, można zrobić wszelkie, niezbędne zakupy w nowym, czynnym całodobowo markecie. W ten sposób historyczny łańcuch od XIV – wiecznych Sukiennic do nowomodnego „Tesco” zatrzasnął się uroczyście; jak ten od kajdanek…. A wszystko przez to, że niegdyś, w ramach „bitwy o handel” przeoczono „Noworolskiego”, dla konkurencji stworzono „Syf” i dalej… poszło, tradycyjnie zresztą , po krakowsku.
I jeszcze jedna krakowska tradycja: Jak już wszystko jest skomercjalizowane, to również i policja nie mogła pozostać bez wpływów na nowe prądy. Jak na środku Rynku stoją – niewątpliwie handlowe Sukiennice, to po drugiej stronie serca miasta umieszczono jednostkę policji. Z braku innych pomieszczeń, wsadzono ją do wynajętej klitki typowo handlowej – i tak zrodziła się nowa, krakowska tradycja: „Sklep z Policją”; oczywiście czystym przypadkiem umieszczonym vis a vis „Wiedeńskiej”, marmurowej płyty sławiącej przysięgę Kościuszki (w sukmanie), a zaraz obok kawiarni, nomen – omen! – „Vis a vis”, w której z dawien dawna odchodził (i odchodzi) handel walutą; ale to już zupełnie inna historia…; tego zresztą (obok) nie widać…
podinsp. w stanie spoczynku Adam M. Rapicki