…drodzy Czytelnicy, w wyniku mojego błędnego kliknięcia – dostaliście odcinek 33, który jest faktycznie odcinkiem 34. Najmocniej przepraszam. Spieszę z publikacją prawidłowego odcinka 33. Miłej lektury – red.nacz. – Sylwia Rapicka
14 grudnia.
Poniedziałek, więc jak zwykle przyszły nowe przepisy do zapoznania. Dzisiaj coś bardzo ważnego. Otóż KGP przysłała nowy regulamin dyscyplinarny:
„Celem regulaminu jest doprowadzenie do sytuacji, by każdy winny został szybko i sprawiedliwie ukarany, a postępowanie dyscyplinarne toczyło się zgodnie z zasadami prawa i poszanowaniem praw jednostki”. Pięknie, dalej następowały zasady szczegółowe:
- Winnego wskazuje przełożony dyscyplinarny i na jego polecenie prowadzi się postępowanie dyscyplinarne, zwane dalej PD.
- Wydział Finansów w porozumieniem z Wydziałem Kadr zobowiązane są, na podstawie szacunkowego rozeznania płatności nagrody rocznej, do określania kontyngentu funkcjonariuszy do ukarania dyscyplinarnego, w celu zapewnienia płynności płatniczej jednostki.
- Postępowanie dyscyplinarne winno toczyć się w celu dostarczenia nie budzących wątpliwości dowodów winy – winnego, wskazanego przez przełożonego dyscyplinarnego.
- W razie kłopotów z zebraniem wystarczających dowodów winy – rzecznik dyscyplinarny powinien niezwłocznie powiadomić BSW w celu dostarczenia protokołu przesłuchania świadka „koronnego”, jednoznacznie wskazującego winnego.
- Obwiniony ma prawo skorzystania z pomocy obrońcy, którym może być funkcjonariusz. Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego obrońcą może być też osoba znajdująca się na liście adwokatów.
- Obrońcę winnego – funkcjonariusza – zawiesza się niezwłocznie w pełnieniu obowiązków służbowych – aby mógł w pełni realizować obowiązki obrońcy.
- Jeżeli obrońcą winnego jest funkcjonariusz z innej jednostki – rzecznik dyscyplinarny powinien niezwłocznie zawiadomić Kierownika tej jednostki, w celu przeniesienia służbowego pełniącego funkcję obrońcy do odpowiednio oddalonego garnizonu, z powierzeniem funkcji wymagającej ciągłego pobytu w jednostce.
- Po prawomocnym ukaraniu winnego – obrońcę kieruje się z urzędu do Wojewódzkiej Komisji Lekarskiej w celu oceny przydatności do służby.
- W wypadku mianowania obrońcy z listy adwokatów – obrońcę wpisuje się na listę osób, którym Biuro Przepustek nie wystawia przepustek uprawniających do wejścia na teren jednostki.
- Rzecznik dyscyplinarny powiadamia niezwłocznie: BSW, CBŚ, CBA, ABW i Straż Miejską, Państwowa Inspekcję Sanitarną, Nadzór Budowlany, Państwową Inspekcję Weterynaryjną o fakcie podjęcia się adwokata obrony funkcjonariusza – w celu podjęcia czynności mogących doprowadzić do wykrycia układu korupcyjnego funkcjonariusza winnego z adwokatem.
- W postępowaniu obowiązuje zasada domniemania niewinności, polegająca na tym, że domniema się, iż przełożony dyscyplinarny działa dla dobra jednostki, jej budżetu oraz zapewnienia prawidłowej dyscypliny.
- Wnioski dowodowe może składać winny i jego obrońca. Wnioski dowodowe po zatwierdzeniu przez przełożonego dyscyplinarnego – załącza się do akt postępowania zakończonego prawomocnym ukaraniem.
- Winny i jego obrońca mają prawo przeglądania akt. W wypadku zgłoszenia zamiaru przeglądania akt – należy niezwłocznie akta utajnić i przenieść do Kancelarii Tajnej, a w stosunku do winnego (i jego obrońcy) wystąpić do ABW z wnioskiem o odebranie uprawnień dopuszczenia do dokumentów niejawnych.
- Winny, ukarany ma prawo odwołania się od nałożonej kary do przełożonego dyscyplinarnego wyższego stopnia. Przedmiotem odwołania może być wyłącznie zaostrzenie orzeczonej kary. Składanie innych wniosków jest niedopuszczalne.
- Rzecznik dyscyplinarny, który złoży wniosek o uniewinnienie winnego – powinien niezwłocznie mieć postawiony zarzut wspólnictwa w popełnieniu przewinienia.
Przeczytałem chłopakom, doszliśmy wspólnie do wniosku, ze dopiero teraz będzie prawdziwy porządek. W jednostkach będzie obowiązywała zasada „zero tolerancji” dla dopuszczających się przewinień dyscyplinarnych. Najważniejsze, że wszystko będzie praworządnie i z poszanowaniem praw jednostki, nie tak jak było dotąd. Szkoda tylko, że nowe zasady będą obowiązywać dopiero od nowego roku – i jak szefostwo uratuje coś z tegorocznej nagrody rocznej, znowu będą opóźnienia. Ktoś to źle policzył.
15 grudnia.
Mróz, zimno, ciemno i ponuro, w nocy spadło ze 2 cm. śniegu, który oczywiście zaskoczył drogowców, jazda po szklance do pracy 30 na godzinę. Za to w pracy od rana zaczęło się gorąco. „Malutki” poszedł po coś do magazynu broni i znowu znalazł gumę do żucia przyklejoną do stojaka. Furia i tornado, to delikatne zjawiska wobec tego, który spadł na naszą umęczoną kompanię. „Gnój, k…., gorzej, jak u Talibów” – ryczał jak zraniony niedźwiedź – „zbiórka, k…., sprzątać, ma się błyszczeć jak psu jaja” – itd. mniej więcej w tym samym stylu, nawet Alik podniósł z wersalki głowę.
Chłopaki wzięli się do porządków. Godzinę później „Malutki” dojrzał jeszcze trochę kurzu w magazynie, który wygrzebał zapałką z kąta, dopiero było przerąbane. Nie bardzo go mogłem uspokoić, ale w sumie miał rację – guma do żucia na stojaku na broń, gorzej, jak g…o na wycieraczce. „Jedziemy na poligon” – zarządził „Malutki” – „tego kosmatego gnoja też zabrać, niech się przeleci” – dalej ryczał. Cóż musiałem podtrzymać autorytet wk… nego zastępcy, więc zarządziłem zbiórkę, zapakowaliśmy się do aut i jazda. Zimno było, k…., ale „małpi gaj” sprawił, że wszyscy ociekali potem, cholera „Malutki” ma racje, przez tę zimę, czy jesień wszystkim nam kondycja zeszła na psy, nawet Alik się zasapał.
Trzeba będzie kilka dni pod rząd urządzić takie manewry….
16 grudnia.
Dzisiaj mieliśmy w planie poligon, żeby zrobić powtórkę z wczorajszych przebieżek, ale nie wyszło. Siedzieliśmy przy kawie, aż tu nagle Alik poderwał się z wersalki i pobiegł do drzwi wejściowych, a w gardle mu zagrało, jakby ktoś worek kartofli wyrzucił na drewnianą podłogę. „Zagryź” wziął drania, ale zanim go zdołał odciągnąć – dzwonek. Wszedł szef Inspektoratu z jakimiś dwoma frajerami jednym stosunkowo młodym i drugim – strasznym dziaduniem, który wyglądał jakby go z mumii odpakowali. Oczywiście zrozumieliśmy, czemu się Alik wk…ł – on ma nosa. Goście okazali się facetami z KGP, oczywiście z Inspektoratu i przyszli na „kontrol”. Od razu ze zgrozą zoczyli bulgocący czajnik i zwęszyli zapach kawy, a kawę, jak zawsze, mamy pierwszorzędną. Cóż, trzeba było ich poczęstować, łaskawie przyjęli parujące kubki. Myślę sobie, nieźle jest – wzięli udział w „przestępstwie”, czyli się dali skorumpować. W międzyczasie posłałem „Małolata” do bufetu po pączki, Alik też dał się skorumpować, chociaż patrzył na obu z wyraźnym niesmakiem, tylko mu od czasu do czasu w gardle grało. Pokazali plan kontroli – broń i amunicja. Tu okazało się jakiego nosa miał wcześniej „Malutki”. Jak zobaczyli błyszczący i wypucowany magazyn, świeżo wyczyszczone spluwy – aż się zadumali. Młodszy cały czas gadał z naszym z Inspektoratu – mieli jakieś wspólne interesy, więc zostawił dziadunia i poszli. Dziadzio wyciągnął tekę z papierami i zabrał się do „roboty”. Bardzo był zaciekawiony bronią, którą mamy w magazynie – mówił, że za „jego czasów” takiej nie było, cały czas drań żłopał naszą kawę, jakby coś takiego pierwszy raz w życiu do pyska brał. Troszkę z nim gadaliśmy z „Bacą” i „Malutkim” – tak z grzeczności. Zrozumieliśmy co miał na myśli jako „jego czasy”. Cóż, był to jeszcze przedwojenny oficer, znaczy się jeszcze sprzed stanu wojennego. Ho, ho, skąd takiego wytrząsnęli, chyba z muzeum. Z podziwem oglądał ewidencję broni i amunicji („Malutki” to prowadzi i nigdy mucha nie siadała). Jak poszedł do kibla – zaczęliśmy się zastanawiać, czy jest groźny, ale doszliśmy do wniosku, że chyba nie. Jak powiedział „Baca” – gość nie żaba. Dlaczego? – Bo nie kuma. Niestety najgorsze przyszło jak zaczął sprawdzać amunicje. Powiedział, że musi każdą sztukę policzyć osobiście. Co zrobić, k…. popchnąłem „Małolata” do kasyna, przyniósł ze dwa spore kosze, a „Malutki” z „Dziurkaczem w magazynie wysypali wszystkie pestki z pudełek do koszy, oczywiście wszystkie rodzaje razem, tylko „Dziurkacz” nie dał swoich snajperskich, ale on się nad każdym trzęsie, najchętniej by je pozawijał każdy z osobna w gazę, więc te dał w pudełkach, rozłożył na biurku czystą szmatkę i osobiście wyciągał jeden za drugim i układał, żeby się nawet nie stykały. Później daliśmy dziadziowi dwa kosze naboi, żeby miał co robić do końca kontroli, oczywiście znowu go zaczęliśmy pompować kawą. „Malutkiemu” i tak się udało go przekonać, żeby nie liczył tych w magazynkach – tylko przyjął, że są pełne. Ładna byłaby zabawa, jakby wszystkie od MP-5 opróżniać. W sumie nie wyglądało to groźnie, chyba to nie jest zapowiedź podpadki, ale faceci pewnie musieli zarobić na dodatek kontrolerski, więc wybrali się na kontrolę. Cholera, jeśli tak, to pewnie jeszcze parę do końca roku zaliczymy. Cóż, każdy orze jak może.
17 grudnia.
Wydaje mi się, że będziemy mieli jutro kawał roboty. Koło 10-tej przyjechali komendanci powiatowi z N. i zameldowali się u szefa ds. Prewencji, gdzie też zostałem zaraz wezwany. Idąc wziąłem ze sobą „Bacę”, który już sporo pracy włożył w przygotowanie awantury. Jak przyszliśmy był tam też szef CBŚ-u. Okazało się, że faceci z powiatu przygotowali piękny materiał. Wszystko wskazuje na to, że jutro wieczorem odbędzie się „polowanie” przy pomocy jeepów i quadów; nic nie stoi zatem na przeszkodzie, żeby i na nich zapolować. CBŚ przygotował o wiele poważniejsze rozpoznanie – na gości są poważne materiały poważnych przekrętów gospodarczych, nie wykluczone, że na „polowaniu” zjawi się kilku notabli z powiatu i województwa, jest możliwość zagarnięcia wszystkich. Są prokuratorskie nakazy przeszukań. CBŚ daje swoja ekipę do przeszukań, my ich mamy wesprzeć. Już u mnie omówiliśmy szczegóły. My dzielimy się na trzy grupy – szturmowa pod dowództwem „Bacy” na „polowanie”, zabezpieczająca pod dowództwem „Malutkiego” i rezerwowa, a zarazem do ewentualnego wsparcia CBŚ-u, która ja pokieruję, w razie czego będziemy dodatkową grupą blokującą. Wyjazd jutro o 14, tak, byśmy dotarli po zmroku. O helikopterze naszym, czy ze Straży Granicznej niestety musimy zapomnieć – pogoda jest, delikatnie mówiąc francowata, poza tym zmrok i góry.
Kazałem chłopakom zabrać wszystko, co może służyć na zimową zasadzkę – polary, goretexy, puchówki, kombinezony. Poza tym przenośne reflektory i termosy.
Na rano dałem chłopakom wolne, odprawa o 13-tej, na miejscu zostaną pirotechnicy, polecenie wyspać się i odpocząć.
21 grudnia.
W piątek byliśmy na „polowaniu”. Udało się nad podziw, chociaż tyraliśmy jeszcze przez prawie całą sobotę. Pojechaliśmy trzema grupami. Ja, ze swoją od razu pojechałem do komendy powiatowej, gdzie na nasłuchu czekaliśmy na konieczność ewentualnego wsparcia. Na działania w lesie pojechała grupa „Bacy”, jako dowódcy całości i „Malutkiego”, jako odwód. „Baca” znakomicie przygotował zasadzkę. Auta ukryto w lesie, przykryte siatkami maskowniczymi. Ślady opon zostały zatarte gałęziami wleczonymi po śniegu. Grupa „Bacy” ulokowała się w ruinach starego szałasu, część ludzi zamaskowana za grubymi drzewami. Grupa „Malutkiego obsiadła skraj polany po drugiej stronie, pod kątem, żeby w razie czego nie narazić się na ogień. Chłopaki poprzykrywali się siatkami. Wszystko zasypał śnieg. Zimno było, ale sprzęt się sprawdził, nikt nie przemarzł, zresztą przydały się termosy z gorąca kawą i herbatą. Zgodnie z przewidywaniem leśniczych – „myśliwi” wjechali jeepami na wybraną polanę, tam zładowali z przyczepek quady i ruszyli pod górę – razem czterech, kilku zostało przy samochodach, gęsto popijając. Gdzieś po półtorej godzinie wrócili „myśliwi” quadami, z bronią. Przywlekli dwie sarny, które upolowali przy paśniku. Łup zapakowali do aut. Bractwo wzniosło butelki, żeby oblać „zwycięstwo”, wtedy rozświetliły się nasze reflektory, w górę poleciała flara i przez megafon rozległ się ryk: „Policja, ręce do góry”. Jeden rzucił się do auta i wyciągnął karabin z lunetą. „Baca” ryknął przez megafon „rzuć broń” – „Dziurkacz” już miał gościa w noktowizorze. Wtedy z tyłu, za nimi ozwała się długa seria z pm-u, a za chwilę druga po gałęziach. Na wystraszone bractwo spadł deszcz uciętych kulami gałązek i śniegu. Efekt był piorunujący. Ten z karabinem – rzucił go na ziemię i …zlał się z majtki. Reszta runęła na ziemię. Poszła jeszcze jedna flara. Wszyscy zakuci na glebie. Okazało się, że wszyscy są kompletnie pijani, kierowcy też. W autach leżały skłusowane sarny. Zapakowaliśmy całe bractwo do naszych samochodów, ich auta obsadzili nasi, quady na przyczepki i jazda. Mieli dranie dwa karabinki winchestery z celownikami optycznymi i tłumikami. Całość pojechała do komendy, gdzie trafili do aresztu, „do wytrzeźwienia”. Byli dwaj bracia – biznesmeni i ich goście, dwóch urzędasów z województwa i jacyś miejscowi notable – radni. Oczywiście sporządzenie papierów nieco potrwało, oględziny, zdjątka. Auta i quady zostały zakwalifikowane jako dowody przestępstwa, kłusownictwa, a więc z perspektywą przepadku.
Niestety na dalsze czynności trzeba było poczekać do 6,00 rano. Wtedy wspólnie z CBŚ-em i kryminalnym z powiatu pojechaliśmy na przeszukania „rezydencji”. Efekt fantastyczny – kupę materiałów i dokumentów, zabezpieczone komputery i laptopy. Były tam między innymi dokumenty na planowane przez województwo przetargi, które miały być „ustawione”. Obyło się natomiast bez incydentów.
Do bazy wróciliśmy – grupy „Bacy” i „Malutkiego” rano – dałem im od razu wolne, w końcu wszyscy przemarzli. Mnie z chłopakami zbawiło do popołudnia.
Dzisiaj za to wielki dzień – cała bandą poszliśmy do sądu na rozprawę przeciwko Komendzie. Jak się okazało, pod salą stał prawie cały Kryminalny – jako publiczność, oni mają sprawę jutro, więc też pójdziemy. W niedużej sali był tłok jak w tramwaju w godzinach szczytu. Niestety sprawa spadła z wokandy. Nie zgłosił się radca prawny – przysłał zwolnienie. Nasz adwokat od razu zażądał skontrolowania zwolnienia lekarskiego, opowiadając jak się cała sprawa przedłużała pod pretekstem choroby. Sędzia – bardzo sympatyczna pani, chyba też się wk…ła, zwłaszcza że też miała opóźnienie tłumaczone choroba radcego, więc wydała postanowienie o przebadaniu radcy w Zakładzie Medycyny Sądowej. Nasz adwokat powiedział, że ta sama sędzia ma jutro sprawę Kryminalnego, więc wszyscy daliśmy słowo, że to postanowienie zachowamy w tajemnicy do jutra. Pewnie będzie większy cyrk. Niestety w tym roku już się sprawy nie załatwi, rozprawa odwleczona o miesiąc.
[cdn…] podinsp. w stanie spoczynku Adam M. Rapicki