Meandry „dezubekizacji” – czyli arcyważne informacje…

By | 21 października 2021

….ujęte w skondensowany tekst przez podinsp. w stanie spoczynku, Adama M. Rapickiego.

Tym samym, zapraszamy do dyskusji.

Adam M. Rapicki

Analiza ustaw represyjnych

Przez 12 lat zaistnienia w polskiej przestrzeni prawnej ustaw nazywanych „dezubekizacyjnymi”/”represyjnyjnymi” itd., pojawił się obraz manipulacji prawnej na niebotyczną skalę.

Stąd (obiecana) próba usystematyzowania tej problematyki. Całość materiału oparta jest o:

  • oficjalne dokumenty sejmowe i resortowe,
  • zweryfikowane w licznych procesach materiały sądowe zarówno ze sfery sądów pracy i ubezpieczeń społecznych, sądy karne (lustracyjne i autolustracyjne), orzecznictwo administracyjne,
  • teksty prasowe.

Przyjęta przez IPN kwalifikacja prawna stanowisk, sprzeczna z definicją ustawową z ustawy lustracyjnej, w zawisłych w tym czasie licznych postępowaniach odwoławczych oraz (mniej licznych) postępowaniach lustracyjnych – stała się przedmiotem licznych czynności prawnych, artykułów prasowych, interpelacji poselskich itp., trwających w sumie ok. 3 lat.

Wyłonił się z tego obraz następujący:

Zgodnie z ustawą z 23 stycznia 2009 r. (I ustawą dezubekizacyjną) IPN miał obowiązek sporządzenia informacji o każdym funkcjonariuszu, w oparciu o definicję ustawową, zawartą w ustawie lustracyjnej.

Tymczasem, kwalifikacji IPN dokonywał w oparciu o przepisy niższej rangi, w dodatku o wątpliwej mocy prawnej. Wykorzystano do tego uchwałę Rady Ministrów nr 69 (zarządzającą tzw. „weryfikację” funkcjonariuszy). Na jej podstawie w lecie 1990 r. powołano 49 wojewódzkich komisji weryfikacyjnych i 50. komisję ds. kadr centralnych (czyli centrali MSW). 25 czerwca 1990 r. przewodniczący komisji głównej – dr Krzysztof Kozłowski, sporządził Instrukcję weryfikacyjną. Została wprowadzona w życie Zarządzeniem nr 53 Ministra SW, ale nie została opublikowana w żadnym z urzędowych publikatorów, tylko rozesłana w formie kserokopii do komisji. Pomiędzy 25 czerwca, a 2 lipca 1990 r. sekretarz komisji ds kadr centralnych – Wojciech Brochwicz, samowolnie, bez wiedzy i zgody Krzysztofa Kozłowskiego – zmodyfikował treść Instrukcji, dopisując do niej wiele stanowisk (w tym pracę w pionie polityczno – wychowawczym, którego wcześniej nie uwzględniono). Ta wersja Instrukcji została zaopatrzona maszynowym podpisem Krzysztofa Kozłowskiego, opatrzonym napisem: „za zgodność” i nieczytelnym bohomazem. Ta, zmodyfikowana wersja Instrukcji została uzupełniona „Decyzją nr 1 sekretarza” (Brochwicza) i nazwana „tekstem ujednoliconym”, a następnie skserowana i rozesłana do komisji.

W trakcie trwania procesów odwoławczych i lustracyjnych (począwszy od 2010 r.) – okoliczności te wyszły na jaw. Ministerstwo SW najpierw zaprzeczało, że dysponuje tymi dokumentami (odsyłając do IPN), ale w styczniu 2013 r. „niespodziewanie” odnalazło oryginały wszystkich, wspomnianych trzech dokumentów, godzi się dodać, że wszystkie były sporządzone na tej samej maszynie do pisania.

W 2001 r. Rada Ministrów dokonała przeglądu wszystkich wykonawczych aktów prawnych, a to w związku z wejściem w życie Konstytucji z 1997 r. Wykonawcze akty prawne zakwalifikowane do usunięcia z obrotu prawnego podzielono na: te, które traciły moc w związku z cezurą konstytucyjną i te, które dodatkowo zostały

wydane „bez upoważnienia ustawowego”. Zarządzenie nr 53 Ministra SW zakwalifikowano do tej drugiej grupy.

Konstrukcja prawna art. 2 ustawy lustracyjnej zawiera w ust. 1 i 2 enumeratywnie wyliczone jednostki i komórki organizacyjne organów ochrony państwa. Ust. 3 wprowadzał dodatkowe kryterium: „jednostki, które zostały rozwiązane z chwilą utworzenia Urzędu Ochrony Państwa”. Odnośnie do pionu polityczno – wychowawczego, został on rozwiązany na podstawie Zarządzenia nr 95 Ministra SW z dniem 21 listopada 1989 r. (a Urząd Ochrony Państwa powołano w dniu 1 sierpnia 1990 r.), zatem absolutnie nie mieścił się w treści art. 2, ust. 3 ustawy lustracyjnej.

Na tej podstawie prawnej zapadła seria (kilkudziesięciu) wyroków, zarówno lustracyjnych, jak i odwoławczych w sprawach emerytalnych, korzystnych dla funkcjonariuszy tego pionu służbowego.

Godzi się dodać, że IPN uczestnicząc w szkoleniach sędziów Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Warszawie przedstawiał zasady kwalifikacji funkcjonariuszy, zaliczanych do służb ochrony państwa – wyłącznie w oparciu o sfabrykowaną przez Wojciecha Brochwicza wersję Instrukcji, uznając ja za jedyną i prawomocną. Pomimo tego Sądy (pracy i karne – lustracyjne) wypracowały jednolite zasady orzecznictwa, w oparciu o ustawę lustracyjną. W tym stanie rzeczy wersja IPN nazywana „ujęciem historycznym” została całkowicie skompromitowana, w dodatku uznana za próbę wpływania na orzecznictwo.

W 2016 r. IPN, uczestnicząc w pracach legislacyjnych Rady Ministrów – reaktywował tę, skompromitowaną „prawdę historyczną” w projekcie ustawy z 16 grudnia 2016 r. (II ustawy dezubekizacyjnej). W uzasadnieniu projektu ustawy – druk sejmowy nr 1061 zamieszczono treść:

…”Jednym z dokumentów wykonawczych ustawy o UOP było zarządzenie nr 53

z dnia 2 lipca 1990 r. w sprawie określenia stanowisk zajmowanych przez funkcjonariuszy byłej Służby Bezpieczeństwa oraz jednostek organizacyjnych resortu spraw wewnętrznych, w których pełnili oni służbę (Dz. Urz. MSW poz. 14), które w § 2 uchylało § 28 ust. 2 zarządzenia nr 8/90 Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 22 stycznia 1990 r. Równocześnie w § 1 tego dokumentu czytamy, że „funkcjonariuszami byłej Służby Bezpieczeństwa są osoby, które pełniły służbę na stanowiskach i w jednostkach wymienionych w Instrukcji przewodniczącego Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej z 25 czerwca 1990 r. (tzw. instrukcja Kozłowskiego). Była ona załącznikiem do Decyzji sekretarza Komisji Kwalifikacyjnej ds. Kadr Centralnych z dnia 2 lipca 1990 r.”…

Proszę zwrócić uwagę na koszmarny rozmiar tej manipulacji, wbrew ujawnionej prawdzie historycznej. Mimo to została ona niejako nobilitowana podpisem ówczesnej premier Szydło i trafiła do Sejmu.

Ustawa z 2009 r. wprowadzała kuriozalny przepis – zwalniający IPN ze stosowania procedury administracyjnej, natomiast organów emerytalno – rentowych już nie! IPN, który już w tym czasie znajdował się w posiadaniu akt osobowych funkcjonariuszy w formie masowo nadsyłanych i udostępnianych przez Komendy Wojewódzkie, zwęszył w tym interes (finansowy) i natychmiast wystąpił o odpowiednią dotację – na koszty „badania”. Pieniądze te oczywiście otrzymał.

Najgorzej na tym wyszedł ZER, który bazując na dogmacie „nieomylności” informacji IPN – koncertowo przerżnął wiele procesów, oczywiście połączonych ze znacznymi nieraz zwrotami uszczuplonych świadczeń emerytalnych. Stało się tak na własne życzenie, bowiem ZER całkowicie zlekceważył obowiązek prowadzenia postępowań administracyjnych, poprzedzających wydawanie decyzji, w oparciu o proces dowodowy.

Dokładnie ta sama sytuacja zaistniała obecnie. PO wyroku 7 sędziów Sądu Najwyższego z września 2020 r. – sądy zaczęły zwracać się do organów rentowych o materiały dowodowe, dot. szczegółów służby funkcjonariusza. I znowu historia się powtórzyła – organy rentowe nie dysponują żadnym materiałem dowodowym.

Tutaj też jest specyficzna sytuacja sądów orzekających w sprawach emerytalnych i rentowych. Sądy (od 12 lat) nie dysponują żadną pogłębioną wiedzą na temat funkcjonowania jednostek b. resortu Spraw Wewnętrznych sprzed 1990 r. Analogicznie ignorancja IPN jest koszmarna. IPN bazuje tylko na stertach dokumentacji historycznej w postaci licznych „papierów” organizacyjnych. O pracy, szczegółach funkcjonowania „firmy” nie mają zielonego pojęcia.

Tutaj jeszcze jedna sytuacja. Do osławionego Wydziału XIII SO w Warszawie praktycznie jednorazowo wpłynęło ponad 26 tysięcy odwołań, w większości starannie przygotowanych od strony dokumentacyjnej. Dla sądu jest to kataklizm, armagedon, a znane dochodzeniowcom pojęcie „opanowanie wpływu” jest całkowitą fikcją. W lutym 2018 r. zawisła sprawa w t.zw. trybunale Julii Przyłębskiej o konstytucyjność przepisów ustawy „kolumnowej”, która od 3 i pół roku nie może się doczekać finału. Sąd poszedł po linii najmniejszego oporu i tysiące zawisłych spraw zawieszał.

Tymczasem czas od 2017 r. (czyli rozpoczęcia dróg prawnych) minęły 4 lata, ergo pojawił się zarzut rażącej przewlekłości w orzekaniu, zarówno w ustawodawstwie polskim, jak i strasburskim. Sądy podjęły wysiłek „zdeglomerowania” tego nieszczęścia organizacyjnego i ok. 9000 spraw przekazano do sądów terenowych, które dość rytmicznie je rozpoznają. Analogicznie Wydział XIII również podjął wysiłek na rzecz rozstrzygania sporów. Nie zmienia to faktu, że skala jest w stosunku do ilości spraw w sumie niewielka. Jednocześnie masowe zaskarżanie spraw do sądów apelacyjnych – stan rażącej przewlekłości znacząco pogłębiają.

I tu następna klęska wymiaru sprawiedliwości. W Trybunale Strasburskim zawisły 23 skargi na łamanie art. 6 Konwencji. Trybunał nadał im status priorytetowy. Ostatnio dołączyła się do tych postępowań Fundacja Helsińska, jako amicus curiae. Zapewne wyrok Trybunału będzie stosunkowo szybko, a jego rozstrzygnięcie może być absolutną katastrofą dla polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Nie mam ambicji stworzenia tekstu „naukawego”, z przypisami, cytowaniem dokumentów, ale podaję orientacyjne źródła:

  1. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego K 6/09.
  2. Interpelacje posła Artura Dębskiego z VIII 2010 r. i XII 2010 r.
  3. Interpelacja posłanki Krystyny Łybackiej.
  4. Joanna Skibniewska („Nie”} Zbrodnia parzenia herbaty.
  5. Agnieszka Wołk-Łaniewska („Nie”) IPN ćwiczy sędziów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.