21 stycznia.
Dzisiaj znowu sąd, tym razem jako „publika” dla Kryminalnego. Też wystąpiliśmy w cywilu, ale tym razem trochę swobodniej. Za to Kryminalny – jak z obrazków, nie tak jak codziennie, złachani. Rozprawa potoczyła się dokładnie tak samo, jak nasza wczoraj. Tak samo przygotowane wypowiedzi stron, podobne przemówienie adwokata, podobna gramatyka ze słowem: „Kryzys” w roli głównej radcy prawnego. Krótka przerwa i wyrok – tak sam, jak w naszej wczorajszej sprawie.
Później już w małym gronie powędrowaliśmy do kancelarii naszego adwokata na krótką konferencję. Mamy wyrok z klauzulą natychmiastowej wykonalności. Na pewno Komenda się będzie odwoływała, ale nasz adwokat zapewniał nas, że to czysta formalność. Oni nie mogą się poddać bez walki, choćby pro forma. Zapowiedział nam, że weźmie z sądu odpisy wyroków z klauzulą wykonalności i natychmiast wystąpi z listem żądającym realizacji wyroku., da zwyczajowe 14 dni, a jeśli nasze konta nie zasili chociaż jedna złotówka – komornik; oczywiście z wnioskiem o zajęcie konta bankowego!
Szef Kryminalnego mówił, że nasz wczorajszy wyrok odbił się ogromnym echem w Komendzie, dzisiaj pęknie bania z drugim. Bractwo ostro to komentuje. Prawdę powiedziawszy do mnie żadne słuchy nie dotarły, ale naprawdę my jesteśmy na uboczu. Ciekawe, czy zaroi się od następców, tym bardziej, że już zaczęły się komplikacje z płatnościami za ten rok.
Cholera, żeby mi tylko nie wyhamowali odprawy – odchodzę za trzy tygodnie….
22 stycznia.
No, dzisiaj dzień bogaty w wydarzenia. Około 9.00 zwołano cały stan Komendy na wielką odprawę, na wielkiej sali. W prezydium zasiadł inspektor z KGP, który wygłosił wstrząsający wykład. Otóż bowiem Policja zaczęła się borykać z ogromnym problemem. Cała garść organizacji policyjnych zaczęła „podkupywać” co lepszych gliniarzy. Jak głosił prelegent w ostatnich latach powstało wiele, niezmiernie ważnych dla państwa instytucji, walczących z różnymi patologiami. Kiedyś przed laty takich instytucji było bardzo mało, ale później zaczęły rosnąć jak grzyby po deszczu. Kiedyś była Policja, ABW, Agencja Wywiadu i Kontrwywiadu. Później powstawały Centralne Biuro Antykorupcyjne, a dalej to już poszło. Powstawały: Centralne Biuro Antyhazardowe, Centralne Biuro Antybimbrowe, Centralne Biuro Antydopalaczowe, Centralne Biuro Antytytoniowe i wiele innych centralnych Biur. Każda opcja polityczna forsowała – w zależności od preferencji – własną formę zwalczania patologii, najlepiej przez utworzenie instytucji centralnej o coraz większych uprawnieniach policyjnych, bez których taki twór nie mógł działać. Oczywiście każda taka instytucja zostawała coraz lepiej wyposażana technicznie oraz w uprawnienia śledcze i operacyjne. Aktualnie najwyższy priorytet ma Centralne Biuro Antytytoniowe, które zostało wyposażone, np. w doskonałe helikoptery z kamerami termowizyjnymi. No bo jak inaczej mogliby ścigać przestępców uprawiających zbrodniczy proceder palenia papierosów na przystankach MPK. Nie da się ukryć, że każda taka instytucja potrzebuje coraz lepszych fachowców policyjnych, więc stara się przyciągnąć do siebie policjantów. Każdy rozdziera naszą Policję, jak postaw sukna – dramatycznie głosił prelegent. Dlatego Komenda Główna postanowiła dać odpór; nie może być tak, żeby wyrywano z Policji tak dużą liczbę fachowców, za ciężkie pieniądze szkolonych w szkołach policyjnych. Podobno w niektórych województwach już nawet Straż Miejska podkupuje policjantów. Z tych też względów w KGP powstało Biuro Antytransferowe, a w województwach powstaną Wydziały Antytransferowe, które będą przeciwdziałać. Trzeba też wzmóc działania wychowawcze wśród policjantów, aby nie ulegali przyziemnym mirażom marnej gotówki w nowych Centralnych Biurach, ale pilnie i w biedzie realizowali swoje policyjne obowiązki. Policjanci muszą wiedzieć, że Pan Komendant Główny nie śpi, nie je, tylko myśli wciąż jakiej by tu dobroci policjantom przysporzyć. Policjanci powinni być wdzięczni za taką troskę. W najbliższym czasie, kosztem niemałych pieniędzy zostaną dołączone do wszystkich legitymacji policyjnych kolorowe zdjęcia Pana Komendanta, w celu noszenia na sercu, wraz z legitymacją, aby nawet najmniejsza myśl o ucieczce z Policji nie zalęgła się….Policjanci muszą mieć pełną świadomość, że tylko w biedzie wykuwa się…., a ręka która zostanie podniesiona w celu oderwania od Policji najlepszych kadr – zostanie odrąbana….
Po tak wstrząsającym wystąpieniu – zostaliśmy zaproszeni do dyskusji. K…., tu daliśmy plamę – wyrwał się jak Filip z konopi „Małolat” i zadał pytanie: „A po prostu Policja nie mogłaby lepiej płacić?” Boże święty w niebiesiech, słyszysz ty taką herezję i nie grzmisz? „Małolat”, młody gówniarz, ledwie 48 lat, nie rozumie prawideł rządzących Policją…. będę go musiał zdyscyplinować, taki wstyd….
25 stycznia.
Ale się dzisiaj wk…m, do imentu, zresztą nie tylko ja. Z samego rana przyszedł (a) do mnie Naczelnik Kadr, przyprowadzając jakiegoś umundurowanego typa. Z trudem rozpoznałem w nim kierownika warsztatów samochodowych. Okazało się, że został mianowany na Naczelnika Wydziału Antytransferowego (mającego w gestii powstrzymywanie policjantów przed ucieczkami do „konkurencji”). No, nie powiem ma gość wprawę w powstrzymywaniu ruchu – co się oddało samochód do naprawy, to albo stał długie tygodnie, albo w ogóle nie nadawał się do jakiegokolwiek ruchu. Widocznie docenili „zasługi”. Obaj przynieśli mi wniosek personalny – na „Dziurkacza” – do tego, k…., nowego wydziału. Wpadłem w furię, a w jeszcze większą wpadł „Malutki”. Parę minut później wleciał, kur…jąc po polsku i góralsku „Baca”. Pytam, co to, k…., za sabotaż. Ten warsztatowy powstrzymywacz oświadczył, że zbiera kadrę do priorytetowego wydziału, a słyszał, że „Dziurkacz” jest znakomitym fachowcem od zatrzymywania opornych; ma opinię skutecznego zatrzymywania chętnych i – oczywiście – taki fachura by mu się przydał. „Malutki”, gęsto przerywając wypowiedź różnymi tam słówkami, wypowiadanymi w kilku językach; nawet w języku paszto – w końcu wydusił, czy goście zdają sobie sprawę w jaki sposób „Dziurkacz” powstrzymywał opornych; to już są chętni nawet do użycia snajpera? Poza tym „Malutki”, uroczyście oświadczył, że „Dziurkacza” nie odda. Faktycznie – to genialny snajper. W ogóle strzelec. Potrafi strzelać bezbłędnie z wszystkiego: karabin snajperski zna na wyrywki, z pistoletu z wszystkich pozycji trafia w co chce; z rewolweru komara w locie w lewe jajo, z MP-5 podpisuje się na tarczy – rysując monogram. Tylko z „negocjatorem” miał kłopoty – ale to jest takie lekkie, ręczne działo, nie każdy potrafi wytrzymać odrzut ’44 magnum, a „Dziurkacz” jest w sumie drobny. Na to Naczelnik Kadr mówi, że dla „Dziurkacza„ to jest awans i nie powinniśmy zamykać chłopakowi drogi do góry. Ma to być awans na stanowisku i – oczywiście – finansowy. Pytam jaki ten awans – całe 50 zł – czyli majątek!
„Malutki” wyskoczył z pokoju i za chwilę przyprowadził, prawie przyniósł „Dziurkacza”, następnie rozparł się na fotelu, wystawił but kowbojski na biurko, wyciągnął Fairbana i kawał paska, jak zwykle zabierając się do ostrzenia noża. Poczem ryknął – „mów, k….”. „Dziurkacz” jąkając się wyjaśnił, że nikt z nim na ten temat nie rozmawiał, tylko jak był w bufecie to z kimś rozmawiał, że powołanie tego wydziału „to ciekawe”. Widocznie ktoś zbrodniczo podsłuchał, albo BSW udostępnił nagrania z ich, k….skich pluskiew i stąd taki problem. Oczywiście zarzekał się, że nawet mu myśl nie przyszła do łba, żeby od nas odejść, chociaż pewnie dla niego 50 zł to majątek.
„Malutki” na to do gości: „Słyszeli, k….?”, coś tam mruknęli, więc „Baca” ryknął: „Zagryź”, gdzie jest Alik, dlaczego ta kosmata k…. nie pilnuje kto tu włazi”. „Zagryź” gwizdnął i dostojnych gości wymiotło w pół sekundy.
Muszą człowieka wk….ć i to w poniedziałek rano……
26 stycznia.
Dzisiaj przyszedł nowy pasztet do „zapoznania i stosowania”, a właściwie nie pasztet, tylko informacja o braku pasztetu. Czytam – jest nowy ukaz, że policjantom pracującym w terenie cofa się posiłki regeneracyjne, a w zamian za nie zjedzony posiłek – każdy dostanie ekwiwalent finansowy w kwocie 89 groszy. Rozumiecie? – Ludzie za pracę w terenie w sezonie zimowym mieli jakąś zupkę, czy flaczki w bufecie, a teraz mają to stracić, ale w zamian za 89 groszy, przecież za to się nawet herbaty nie kupi. Ale ludzie się zaczęli wściekać. My stosunkowo rzadko korzystaliśmy z regeneracji, ale jak tylko wypadła robota na powietrzu w wymiarze ponad 4 godziny – to ludziom te bloczki dawałem, zgodnie zresztą z przepisami. Teraz nawet tę, k…., jałmużnę zabierają. Powodem jest – jak tłumaczono – oszczędność budżetowa. Jak oni wyliczyli ten ekwiwalent – co to jest 89 groszy i skąd to się wzięło?
Bractwo powiedziało, że takich pieniędzy nie weźmie. Na to włączył się „Malutki” – „widzicie, dość już napychania kałdunów jakąś galopzupką, prowadzenia hulaszczego trybu życia kosztem ubożejącego budżetu Policji. Trzeba budżet, k…., ratować, a co się uratuje to pójdzie na premie za oszczędność dla kilku bonzów, żeby się znowu mogli chwalić w „997” ile milionów gliniarzom zabrali. Niedługo dojdzie do tego, że będziemy jeszcze musieli dopłacać za sam zaszczyt przychodzenia do służby”. Dalej też jeszcze coś mówił, ale już się nie nadaje do cytowania. Inni też coś tam mówili, też nie nadające się do cytowania. K…, jak ja wytrzymam do emerytury, całe dwa tygodnie, jak wytrzyma „Malutki” ponad 5 miesięcy, a reszta?
Kiepsko ten rok widzę…..
27 stycznia.
Dzisiaj rano dostałem decyzję na piśmie o moim odejściu na emeryturę, a jednocześnie, zgodnie ze staraniami – „Baca” dostał nominację i to pełną, nie na p.o. na moje miejsce. Udało się, wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni. Oczywiście omówiłem z „Bacą” i „Malutkim” harmonogram codziennego przekazywania wszystkich spraw i papierów; czeka nas sporo roboty, ale dzięki temu przejęcie dowodzenia będzie miało pełną ciągłość i odbędzie się bez jakichkolwiek zacięć i poślizgów.
Niestety euforię tak przyjemnych decyzji zakłóciło wydarzenie. Dyżurny postawił nas w stan gotowości i, co gorsza, zanosi się na dłużej, będziemy musieli opracować system dyżurów oraz uzgodnić powiadomienia alarmowe. Wyszło najgłupiej, jak można było. Z Prokuratury zwiał bandzior, nad bandziorami – niejaki „Kropa”. Skurwiel siedział za płatne zabójstwo, podejrzewany był w ogóle o to, że „eliminował” mafijnych konkurentów. Trudno mu cokolwiek udowodnić – gość ma z 20 lat stażu gangsterskiego, kupę forsy i kontaktów, powiązania z zagranicą. Dotychczas był przesłuchiwany w mamrze, ale zmienił się prokurator na zwolennika „praw człowieka” i kazał drania przywieźć do prokuratury. Przywiozła go konwojówka we wzmocnionym konwoju i specjalnych kajdankach. Jak weszli – nowy prorok kazał drania rozkuć i wyprosił konwój, a złodzieja zaprosił na krzesełko i zaczął częstować kawką (w prokuraturze czajniki są legalne). Gaworzyli sobie ze trzy godziny; pewnie wtedy uwaga konwojentów na korytarzu trochę osłabła. W pewnym momencie złodziej powiedział, że chce do kibla – prorok wyjrzał przez drzwi, żeby poprosić konwój i wówczas – jak był odwrócony od łobuza plecami – dostał w karczycho. Drań przeskoczył proroka – odepchnął gliniarza i popruł boczną klatką schodową do przejścia do sądu – drzwi (które są zwykle zamykane na zamek szyfrowy) były otwarte – więc dalej poleciał do sądu i bocznymi korytarzami pewnie zdołał się wyślizgnąć na ulicę. Na pewno mu ktoś pomagał – to przesłuchanie wywołał listownie sam „Kropa”. Oczywiście wybuchła afera na cztery fajerki. Kryminalny od razu zaczął ustalać listę ewentualnych kontaktów, melin, skrytek – latają po mieście jak kot z pęcherzem. Decyzją starego kazali nas ustawić w gotowości. Tu problem – mamy resztki paliwa, poprosiłem Zastępcę ds. Prewencji, żeby nam zatankowali chociaż dwa auta – z mękami ale dało się załatwić. No i teraz musimy dyżurować w pełnym rynsztunku pod radiem na wezwanie. Jakby co to może być ostre starcie…