Warto pamiętać gdzie jest wróg

By | 25 września 2021

Wreszcie sobota. To dla mnie pierwszy od kilku tygodni dzień w którym mogę po prostu odpocząć. Pójść na siłownię, posłuchać muzyki i wypić drinka. Właśnie włączyłem intro z płyty Korteza i zapadłem się w swoim fotelu. Zamknięte drzwi mojego gabinetu i … mój czas i moja przestrzeń. Z głośników Indiany płynie leniwa muzyka… i słowa o cofaniu czasu.

To pierwszy moment po kołobrzeskiej konferencji, kiedy odczuwam potrzebę podzielenia się z Wami moimi emocjami. W międzyczasie była „niechciana wyprawa” do Szczecinka, na pogrzeb wspaniałego oficera i człowieka. Nie, nie boje się tego słowa… wspaniały. Marek Meszyński, jest zresztą w moich myślach nawet teraz, kiedy pisze ten tekst. Kołobrzeg był nie tylko ważnym wydarzeniem w kontekście wizerunkowym i medialnym. Była to przede wszystkim, manifestacja jedności celu i idei. Wybrzmiały mocne i emocjonalne słowa, które scalały i łączyły. Przy tej okazji chylę czoła przed uczestnikami i organizatorami.

Tylu wspaniałych, wartościowych ludzi w jednym miejscu, daje niesamowitego kopa energetycznego. Ważne jest także to, że spotkanie dało szansę na zainicjowanie nowych kierunków wspólnych działań. Przy tej okazji zapraszam na naszą stronę fejsukową.

Przez kilka następnych dni, Piotr Jastrzębski, będzie publikował nagrania wystąpień gości i przebiegu wydarzenia. Uważam ,że warto. Zawsze warto naładować akumulatory i poczuć, że jest się częścią większej całości. Jednak nie o tym chciałem dzisiaj napisać. Z pespektywy socjologicznej i psychologicznej, niemniej ciekawe zdarzenia zaistniały, a tak naprawdę zadziały się po zakończeniu wydarzenia.

Ku mojemu zaskoczeniu, spadła na mnie fala hejtu, którego źródłem nie były osoby ze środowiska naszych adwersarzy lecz „gorejące jądro naszej wspaniałej rodziny mundurowej” . Przede wszystkim ze strony „facebookowych wojowników”, deprecjonujących każdą inicjatywę, która niesie ze sobą pozytywny przekaz. Zostałem posądzony o zdradę bliżej nieokreślonych ideałów. Ci z Was, którzy mnie znają osobiście, wiedzą, że tego typu zachowania i aktywność, nie robi na mnie jakiegokolwiek wrażenia. W dyskursie, domagam się argumentów. Jeżeli takich nie ma, wypowiedzi doraźnych lub stałych adwersarzy, uważam za efekt uboczny frustracji i przechodzę obok nich do porządku dziennego.

Nie wnikając w emocjonalną głębie umysłów „oburzonych moja zdradą” wyjaśniam i opisuję (używając krótkich żołnierskich słów). Lojalnością odpłacam za lojalność. Dlaczego imiennie podziękowałem jednemu z parlamentarzystów, którzy zaszczycili nas swoją obecnością. Ponieważ go szanuję. Szanuję go jako człowieka, za wszystko co zrobił dla naszego środowiska. Powiem więcej, jeżeli ten sam polityk, będzie umieszczony na listach zupełnie innej formacji, będę go popierał. Zrobię też wszystko, aby przekonać nieprzekonanych, że takie działanie ma sens. Jest po prostu uczciwe i leży w naszym interesie.

Oczywiście, można krytykować wszystkie inicjatywy, doszukując się złych motywacji i intencji u każdego, kto chce nam pomóc. Łatwo w ten sposób buforować swoją frustrację i nienawiść do wszystkich, tylko gdzie nas to doprowadzi? Z kim będziemy realizowali nasze cele? A przecież wiemy doskonale, że wspólne działanie, oparte jest na wspólnocie interesów, a często także ideałów. Dlatego warto szukać tego co wspólne i dostrzegać to, co dobre. To co łączy a nie dzieli. Może musimy częściej mapować przestrzeń naszej walki. Przypominać, gdzie jest wróg. Nie ma go wśród ludzi, których łączy wspólny cel i idea. Jest tam… wśród tych, którzy zgotowali taki los nie tylko dyskryminowanym policjantom i żołnierzom, ale także dużej części Polaków.

Warto o tym pamiętać, będąc częścią wspólnoty. Niestety, wirtualno-fejsbukowa rzeczywistość, bardzo często deformuje słowa i intencje. Ci z Was, którzy uważali, że Bractwo powstaje w opozycji do organizacji branżowych, byli w błędzie. Nie zrozumieliście ideowego przekazu. Poszukiwanie nowej drogi, ma na celu wzmocnienie, nie podzielenie. Tych niewykorzystanych jeszcze przestrzeni i zapomnianego potencjału, ma wzmacniać nie osłabiać. To drugie, byłoby zdradą naszej sprawy i działało na korzyść śmiertelnego wroga. No cóż, rozpisałem się a jest przecież weekend. Czas odpoczynku i pozytywnych refleksji. Wracam do Korteza i muzy, którą uwielbiam. Naleję sobie drinka. Powspominam, ale przede wszystkim odrzucę nostalgię. Naładuję baterie, aby w poniedziałek podjąć skuteczne działania. Pozdrawiam Was serdecznie. Wszystkich. Bez wyjątku. Nawet kolegę K. który w rozmowie telefonicznej dotyczącej Konferencji: Pamięć. Prawda. Przyszłość. nazwał mnie łachudrą. Cóż. Tak bywa kolego K. …tak bywa.

Mario

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.