Przy ogromnej, ponad 65-procentowej frekwencji 8 i 9 października odbyły się wybory parlamentarne w Czechach. Doprowadziły one do różnych zmian na tamtejszej scenie politycznej, ale nie o tym tym razem. Równie interesujące jest to, że u naszych południowych sąsiadów pojawiają się nowe inicjatywy polityczne, które radzą sobie całkiem nieźle.
Jedna z nich ma szczególne znaczenie dla służb mundurowych. Chodzi tu o ruch obywatelski Przysięga, który zarejestrowany został na początku kwietnia, czyli pół roku przed wyznaczoną datą wyborów. Na jego czele stanął Robert Šlachta, były oficer Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej czeskiej policji, znany m.in. z brawurowych śledztw przeciwko skorumpowanym politykom. Pracę w policji zaczynał jeszcze w czasach istnienia Czechosłowacji, by następnie przejść przez niemal wszystkie szczeble policyjnej kariery. Po odejściu ze służby w 2016 roku pracował jeszcze przez dwa lata w dowództwie Służby Celnej, mając doświadczenie wyniesione z wydziałów gospodarczych policji.
Początkowo deklarował, że zajmie się teraz uporządkowaniem swojego życia prywatnego (założeniem rodziny), unikając przy tym zaangażowania partyjnego. 50-letni dziś były policjant założył jednak partię polityczną po tym, jak ogromnym sukcesem stał się wywiad-rzeka przeprowadzony z nim przez jednego z czołowych czeskich dziennikarzy śledczych Josefa Klimę i wydany pod tytułem Trzydzieści lat pod przysięgą (Třicet let pod přísahou, 2020).
We władzach ugrupowania stanęli obok niego dawni koledzy z lat służby. I ruch ten okazał się wielkim sukcesem, bo odpowiadając na zapotrzebowanie wyborców na hasła antykorupcyjne i skierowane przeciwko rządzącej klasie politycznej, zdołał uzyskać poparcie 4,68%, wyprzedzając tym samym Czeską Partię Socjaldemokratyczną (ČSSD), Komunistyczną Partię Czech i Moraw (KSČM), które nie zdołały tym razem przekroczyć progu wyborczego, nie wspominając już o pozostałych siłach pozaparlamentarnych.
Pomogła w tym zapewne również aktualna niezwykle krytyka przez Przysięgę stosowanych przez władze w Pradze ograniczeń i środków do walki z pandemią. Przykład Šlachty wyraźnie pokazuje, że w wielu społeczeństwach naszego regionu Europy w dalszym ciągu istnieje popyt na obecność w polityce osób, które w przeszłości nosiły mundury. Tym razem jego ruch nie zdołał wejść do parlamentu, ale – biorąc pod uwagę zaledwie kilka miesięcy jego funkcjonowania – osiągnął niezwykły sukces. Nie było przy tym zbyt wielkich inwestycji w media i kampanię wyborczą. Być może również w innych krajach naszego regionu istnieje niewykorzystany potencjał aktywności emerytowanych mundurowych w życiu publicznym. I być może rozwiązałoby to wiele problemów nie tylko ich grupy zawodowej, lecz nas wszystkich.
Mateusz Piskorski