W katalogu IPN na wieki wieków – ale czy na pewno? Światełko nadziei i uchylona furtka

By | 6 lipca 2022

Artykuł dyskusyjny

zachęcam do komentowania, red. nacz Portalu – Sylwia Rapicka

W maju i w czerwcu zapadły dwa (jeszcze nie prawomocne) wyroki Sądu Okręgowego w Warszawie – Wydziałów XXIV Cywilnego i Wydziału II Cywilnego w procesach o naruszenie dóbr osobistych, wytoczonych prezesowi IPN. Wyroki mój i Kolegi Kubasa. Pod względem merytorycznym są absolutnie tożsame. W obu sprawach IPN został zobowiązany do usunięcia wpisów w internetowym katalogu b. funkcjonariuszy oraz nakazujące zamieszczenie komunikatów z przeprosinami.

Tak obaj dobraliśmy się do samego „jądra ciemności”, bez znaczenia czy cytować Conrada, czy Coppolę.

Oczywiście, obydwoje czekamy na uzasadnienia wyroków i na apelacje – nie mając cienia wątpliwości, że będą. Moim – skromnym zdaniem – warto będzie śledzić losy obu spraw w Sądzie Apelacyjnym, gdyż na pewno będą znamienne.

Mniemam, że sprawy zasługują na głębszy komentarz, mający znaczenie dla ogromnej rzeszy innych pokrzywdzonych.

Uchwalona jeszcze w latach 90’ ustawa o IPN daje tej instytucji „prawo” (a nawet obowiązek) opublikowania w internetowym katalogu danych osobowych dziesiątków tysięcy ludzi, których jedyną „winą” była legalna praca w legalnych instytucjach państwowych legalnego i uznawanego międzynarodowo Państwa Polskiego.

Wszystko w imię tzw. „prawdy historycznej”. To znaczy jakiej? Bo pracowali na rzecz państwa? Wszak w minionym ustroju praktycznie wszyscy pracowali w instytucjach państwowych. Taka sama „prawda historyczna” może dotykać: murarzy, ślusarzy, hydraulików, pielęgniarki itd., (niepotrzebne skreślić). A więc ludzi ciężkiej pracy, podnoszących z ruin wojny polskie miasta, budujących mieszkania, fabryki. Leczących chorych, a nawet zbrodniczo dostarczającym innym rozrywki.

A jaka to „prawda historyczna” sprowadza się do ułożonego alfabetycznie wykazu nazwisk, w tym ludzi, którzy, z których już dawno niektórzy nie żyją. Co ta „prawda historyczna” mówi o historii?

Kryminalistyka (wybaczcie „odbicie” zawodowe) zna pojęcie siedmiu złotych pytań. Jednym z nich jest qui bono – czyli, wulgaryzując, po co.

Ale ad rem.

Wpis katalogowy IPN ma zadanie stygmatyzujące, poniżające dobra osobiste ludzi „gorszego sortu”! Prawo karne zna takie pojęcie, ujęte w katalogu środków karnych, w poprzednich kodeksach lepiej sformułowanych: kar dodatkowych. Jedną z nich jest „podanie wyroku do publicznej wiadomości”. Jest to kara stygmatyzująca (notabene, rzadko stosowana) w stosunku do jakiegoś wyjątkowo odrażającego przestępcy, np. pedofila. Ale kara ta jest poprzedzona dokonanym w przewodzie sądowym dowodem winy, zaś wyrok zapada po niezawisłym i obiektywnym procesie sądowym, przy zachowaniu wszelkich procedur, określonych w kodeksie postępowania karnego i z zapewnieniem wszelkich możliwości odwoławczych.

A jakież to procedury określają pozycję prawną delikwenta, który w przeszłości pracował w SB, milicji, Straży Granicznej, BORze, czy, zaiste wyjątkowo zbrodniczym – departamencie PESEL? Który sąd prawomocnie i niezawiśle określił winę takiego delikwenta? Gdzie i kiedy odbyło się jakiekolwiek postępowanie odwoławcze?

W praktyce IPN nie istnieją żadne procedury. Ani sądowe, ani nawet administracyjne. Stygmatyzujący „wyrok” zapada kapturowo, inkwizycyjnie, bez jakichkolwiek procedur prawnych. „Skazany” ma pełne szanse poznać własną „historię”, gdy przypadkowo otworzy Internet, chyba że wcześniej uświadomią go niewątpliwie „życzliwi”. A odwołać się może najwyżej do składu węgla (przy ulicy Opałowej 2).

Wszak nawet uproszczone w stosunku do procedur sądowych postępowanie administracyjne – daje człowiekowi określone prawnie gwarancje praworządności. Delikwent musi być powiadomiony o wszczęciu postępowania, ma możliwość uczestnictwa w postępowaniu, poprzez złożenie zeznań, składanie wniosków, poznanie treści akt, czynności dowodowych, pełną gwarancję obiektywnego postępowania dowodowego, określonego w art. 77 kpa. A wreszcie do postępowania II instancji, odwoławczego. No to proszę mi wymienić te wszystkie gwarancje w postępowaniu IPN.

Mój proces oparłem na czterech prawnych filarach: art. 51 ust. 4 Konstytucji, art. 23 kodeksu cywilnego, dyrektywie unijnej o „prawie do bycia zapomnianym” oraz ustawie o RODO. I wyrok mógł być tylko jeden! Pomijam dodatkowe postanowienia – orzeczeniu nawiązki („wychowawczo” wybrałem jako cel społeczny Fundację Wdów i Sierot po poległych policjantach), a także zadośćuczynienie. Jako żywo, nie o pieniądze mi chodziło, ale chyba mam jakieś prawo do honorarium za korepetycje prawne. Nie moja wina, że są to najdroższe znane mi korepetycje!

Z kronikarskiego obowiązku uzupełniam, że obok naszych spraw – zapadł jeszcze jeden wyrok – tym razem Naczelnego Sądu Administracyjnego (kasacyjny). Dotyczy oficera Straży Granicznej, który wybrał drogę administracyjno-prawną a NSA stanął na wysokości zadania (wspaniałe i bardzo głębokie uzasadnienie). A co dalej? Pożyjemy, zobaczymy….

Kraków, 6 lipca 2022 r.

Adam M. Rapicki

grafika – Sylwia Rapicka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.