Wywiad-rzeka z ojcem założycielem Bractwa Mundurowego RP, Marianem Szłapą. Rozmawia Piotr Jastrzębski, redaktor naczelny portalu.

By | 23 sierpnia 2021

Naczelnego rozmowy, czyli – panie Mario, co dobrego? Bo przecież wciąż wierzymy, że dobre nadejdzie, prawda? A ściślej mówiąc – robimy, co możemy, by nadeszło szybko.

Marian Bogumił Szłapa – nadkomisarz, wychowanek WSP w Szczytnie. Magister, pedagog i psycholog, absolwent Uniwersytetu Bydgoskiego. Ostatni przydział służbowy – Centralne Biuro Śledcze KGP. Wcześniej Biuro dw. z PZ KGP i pion kryminalny na szczeblu Komendy Wojewódzkiej i Komendy Rejonowej Policji.

Przebieg Służby: MSW: 1987-1989. 1989r.-2009r. Policja.

Założyciel i pierwszy Prezes Stowarzyszenia Patriotyczno-Lewicowego „ Pomost”. Lokalny działacz społeczny. Autor książki „Na Stos”. Od lipca 2020r. Prezes Zarządu „ Bractwa Mundurowego RP”.

Piotr Jastrzębski: Pierwsze – chyba standardowe pytanie, skąd pomysł na założenie organizacji Bractwo Mundurowe RP, czy impulsem była ustawa dezubekizacyjna, czy może chęć pomocy tym, którzy nie wiedzieli co mają ze sobą po wielu latach służby, zrobić. Zepchnięci na margines, stygmatyzowani, ludzie do których nikt nie chciał się przyznać – niby wśród ludzi, a jednak wykluczeni. Poddani pod społeczny ostracyzm tylko dlatego, że pracowali dla Polski, takiej, jaką wtedy mieliśmy?

Marian Szłapa: Aby odpowiedzieć na to, o co pytasz, wyjaśnijmy kilka kwestii i ustalmy, co dla mnie oznaczają terminy i słowa, używane w dyskursie na ten temat. Bez tego nie jesteśmy w stanie się porozumieć. Bezprawie legislacyjne, nie jest prawem a quasi ustawa przegłosowana w wątpliwych okolicznościach w sali kolumnowej nigdy nie powinna się znaleźć w obiegu prawnym… i nie ma tutaj żadnego domniemania zgodności z Konstytucją.

Wiedzą o tym zarówno twórcy ustawy represyjnej jak i jej adresaci. Stało się jednak inaczej.

W grudniu 2016 roku, polityka wyważyła drzwi naszych domów, zabierając stabilizację w wymiarze ekonomicznym ale także społecznym. Tak naprawdę, rządzący uderzyli w najsłabszą i stygmatyzowana od kilku dziesięcioleci grupę społeczną, aby zrealizować doraźne cele polityczne a przy okazji zalegalizować kradzież, ciężko wysłużonych emerytur i rent. Ustawa dezubekizacyjna?

To „nowomowa” oprawców… rzeczywistych oprawców. No bo czy można mieć wątpliwości aby ukarać „ubeków”? Celem inspiratorów i twórców tych działań było skurczenie perspektywy historycznej i ukazanie represjonowanych jako renegatów służących obcemu państwu, zdrajców, morderców i osób niegodnych, aby być częścią wspólnoty. To im się udało. To sytuacja bezprecedensowa i niewyobrażalna w demokratycznym państwie prawnym. Nawet w kontekście poprzedniego gniota prawnego z 2009 roku, zbrodnia parlamentarna z 2016 roku, z niewielkimi wyjątkami nie wywołała jakiejkolwiek reakcji opinii publicznej ale także milczały media.

Dla mnie jednak, momentem przełomowym, był telefon mojego znajomego. Rzecz działa się podczas karnawału 2017 roku. Zadzwonił do mnie wcześnie rano i poinformował, że w jednym z lokali w moim mieście imprezowali „dawni zorganizowani”. Byli to najgorsi bandyci wsadzeni przez pezetkę (Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej – przyp. red.) na wiele lat do więzienia. Po północy zaczęli wykrzykiwać nazwiska chłopaków z byłego Biura do walki z PZ, a po każdym z nich, wśród zwierzęcego ryku krzyczeli „skurwiony”. W taki właśnie sposób bandyci świętowali zniszczenie przez państwo polskie policjantów, którzy ich rozpracowali i zamknęli. Padało tam także moje nazwisko.

P.J. – dla wielu zapewne było to traumatyczne, niemal jak fizyczny napad – poniekąd tak mogli poczuć się policjanci

Część na pewno. Ja czułem wściekłość i bezsilność. Myślę, że wtedy postanowiłem działać. Od początku uważałem, że walka z opresyjnym systemem PiSu, będzie długa a jej wynik niepewny. Byłem przekonany, zresztą jest tak do dzisiaj, że generalne znaczenie mają zmiany w postrzeganiu naszej sprawy, przez opinię publiczną. Tak w kontekście przyszłych zmian prawnych jak i ścigania i ukarania sprawców.

Mówiąc o sprawcach, mam na myśli inspiratorów, twórców i gorliwych wykonawców bezprawia legislacyjnego. Tamte działania i udział w wydarzeniach zainicjowanych przez organizacje branżowe, upewniały mnie w przekonaniu, że należy stworzyć nowoczesną organizację, posługującą się zaawansowanymi technologiami przekazu ale co niemniej istotne, pozyskującą do współpracy osoby z różnych środowisk. W tamtym czasie postanowiłem także, że uczestnicząc w różnych projektach, będę występował pod swoim imieniem i nazwiskiem. Tak było wtedy kiedy wydawałem książkę. Wtedy kiedy zostałem zaproszony na Międzynarodowe Targi Książki do Krakowa i kiedy udzielałem wywiadów do lokalnej prasy. Zawsze ze swoim wizerunkiem.

Nomen omen, to także sposób na odczarowywanie rzeczywistości. Aparat propagandowy a także instytuty ideologiczne takie jak IPN, przekonują o zbrodniach i niegodnych czynach ludzi z dawnych służb specjalnych. Ci którzy dopuścili się zbrodni i przestępstw, zostali dawno temu skazani.

P.J. – Czyli ostatnia akcja kapitana?

(uśmiech) wracając do meritum… zawsze szanowałem ludzi, którzy w trudnych i dramatycznych sytuacjach, pomimo paraliżującego nieraz strachu, potrafili działać. Nigdy też, wbrew temu co twierdzili moi adwersarze, nie krytykowałem działań związków zawodowych czy też federacji. Owszem, mówiłem a właściwie pisałem na swojej stronie o tym z czym się nie zgadzam. Pisałem o swoich wątpliwościach i krytykowałem… tak, krytykowałem zachowania, nigdy ludzi. Nikt nie został przygotowany do takiej ekstremalnej sytuacji, jaka spotkała emerytów i rencistów mundurowych. Uczymy się na własnych błędach. Nie będę wkraczał w szczegóły. Uważałem, że ogromnym błędem jest zapętlenie i zafiksowanie na przekazie skierowanym do wnętrza środowiska. Nawet jeżeli miało to wzmocnić najsłabszych i upewnić ich, że jest szansa, była to nadzieja pozorna a efekty takiego działania, odwrotne od zamierzonych. Ogromne znaczenie dla podjęcia decyzji o powstaniu Bractwa miał okres, w którym prowadziłem blog-a, a także stronę internetową swojej książki.

P.J. – mówienie tego samego, w tym samym gronie do ludzi, którzy i tak doskonale znają sytuację?

Każdego dnia rozmawiałem z represjonowanymi, najczęściej ludźmi starymi, chorymi bez nadziei na zmianę. Ich opowieści były porażające. Stracili mieszkania, zamieszkali na działkach, potracili bliskich, przestali się leczyć. Można by tak bez końca.. Dzwoniły do mnie dzieci i wnuki ofiar. Każda opowieść była inna, ale łączyło je jedno – ustawa represyjna. Wtedy też postanowiłem, że najważniejszym celem powinna być pomoc tym ludziom. Aktywna czynna i wymierna, pomoc. Materialny aspekt jest oczywiście istotny, ale niemniej ważne jest to, aby wiedzieli, że nie są sami. Aby im dać nadzieję. Tak właśnie rodził się pomysł i tak urodził się projekt o który pytasz – Bractwo Mundurowe RP.

Powstał z wściekłości na aktualną rzeczywistość, ale przede wszystkim po to, aby stworzyć organizację o szerokiej bazie społecznej, która w przyszłości ochroni nas i naszych „następców” przed szaleństwem polityków. Organizacji, która da nadzieję najsłabszym.

Bractwo… wtedy przecież jeszcze nie było tej nazwy przepraszam… była to idea działań pomocowych i realizacji dużych projektów. Takim wyzwaniem jest np. Dom Represjonowanego Weterana. Wierzę, że pomimo przeciwności (w ubiegłym roku zmarła na covid osoba, która chciała udzielić ogromnego wsparcia materialnego, przeznaczonego na realizację naszych celów) zrealizujemy te pomysły.

PJ: Kiedy zrodził się ten pomysł, jak dawno i jak długo trwał cały proces organizacji stowarzyszenia?

MS: Myślę, że był on sumą wszystkich wcześniejszych doświadczeń, późniejszych członków założycieli. Pierwsza próba powołania nowej organizacji, miała miejsce już w 2018 roku. Spotkanie założycielskie zaplanowaliśmy w Łodzi. Z różnych powodów, wraz z moimi przyjaciółmi, odstąpiliśmy od tamtej realizacji. W drugiej połowie 2019 roku, nastąpiła druga próba. Wraz z grupą przyjaciół spotkaliśmy się na współorganizowanej przez mnie Konferencji „Solidarni z Represjonowanymi”. To była grupa 19 lub 20 osób. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że za kilka miesięcy uderzy Covid. To ostatnie piekielnie nas spowolniło, ale nie udaremniło powstania Bractwa, które ma już roczek.

PJ: Poza pomysłem potrzebna jest determinacja, czy miałeś świadomość, zdawałeś sobie sprawę jak wiele pracy będzie trzeba włożyć w rozbudowanie struktur? Ile zdrowia sił, energii na to pójdzie?

MS: Najważniejsze jest to aby mieć wsparcie przyjaciół. Miałem i mam je. Doskonale wiedziałem, że nie będzie łatwo. W 2013 roku uczestniczyłem w tworzeniu organizacji społecznej i pomocowej. To był fantastyczny pomysł i świetny projekt. Wiedziałem, że czeka nas ogromna praca. Zdawałem sobie sprawy z wyzwań ale także przeciwności. Nie bałem się infiltracji mojego środowiska, gdyż było ono i jest inwigilowane, przez służby. Obawiałem się braku zrozumienia i wewnętrznych walk środowiska, a konkretnie istniejących organizacji branżowych. Te ostatnie obawy nie były nieuzasadnione. Ale to nie czas i miejsce, aby eksponować te kwestie. Zawsze powtarzam, że łączy nas cel i idea. Ale drogi do tego ostatniego są i muszą być różne.

PJ: Bractwo Mundurowe RP współpracuje z innymi organizacjami, których głównym celem jest przywrócenie świadczeń sprzed 2016 i 2009 roku, nie łatwiej byłoby połączyć siły? Czy myślisz, że taka dywersyfikacja na wiele różnych stowarzyszeń, grup będzie w stanie skuteczniej działać w tej konkretnej sprawie?

MS: Dziękuję za to pytanie. Jest kluczowe. Dzisiaj już o tym mówiłem. Wspólny cel i idea ale różne drogi do ich osiągnięcia. Bractwo nie powstało aby realizować indywidualne aspiracje jej założycieli czy osób pełniących funkcję w Stowarzyszeniu. Gdyby tak było, szkoda czasu i pieniędzy na realizacje tego projektu. To częsty argument naszych adwersarzy. Wynika z błędu oceny. Bractwo nie powstało po to, aby rywalizować z istniejącymi organizacjami branżowymi, czy tez federacją tych organizacji. Naszym celem jest stworzenie największej organizacji „mundurowej” w Polsce. Chcemy w okresie najbliższej dekady znaleźć idee łączące nie tylko represjonowanych emerytów mundurowych, ale także ich rodziny, przyjaciół, osoby i środowiska wspomagające i co najważniejsze – przekonać do ich realizacji tych wszystkich, którzy emerytami będą w przyszłości.

Quasi prawne regulacje z 2009 i 2016 roku pokazały, że szaleństwo polityków nie ma granic. Budujemy organizację, która w przyszłości ma ochronić przed opresją państwa także naszych następców. Prowadzisz ten wywiad, ale jesteś członkiem wspierającym Bractwa. To, że jesteś tutaj, w tym miejscu i nam pomagasz, pokazuje najwyraźniej różnice pomiędzy naszą koncepcją a innymi organizacjami. Aby nie było jakichkolwiek wątpliwości co do moich (naszych) intencji, będziemy wspomagać wszystkie organizacje, które realizują przyświecające nam cele. Bractwo Mundurowe RP, ma być nowoczesną, opiniotwórczą organizacją, nastawiona na pomoc i współpracę. Na budowanie szerokiego zaplecza, które nas wzmocni, a nie podzieli. Pomysł, że powinniśmy stanowić jedność organizacyjną i wtedy, będziemy silniejsi jest niedorzeczny.

Taka koncepcja jest oczywiście „wygodna logistycznie” dla środowisk politycznych, które pragną pozyskać poparcie i po prostu nasze głosy w czasie wyborów. Nie jest jednak dobra dla nas. Nam zależy na doraźnym wsparciu, w zależności od sytuacji i realizacji naszych interesów. Szukanie „nowych” środowisk, które nas wzmocnią. Ja nie oczekuję od polityków tworzenia projektów nierealnych ustaw, które wędrują w koszu parlamentarnym. Oczekuję współdziałania i odłożenia w czasie realizacji partyjnych interesów. Żądam, aby wykonali swoją pracę. Tą pracą jest odsunięcie od władzy aktualnie rządzących. Dla nas, dla represjonowanych ma to znaczenie generalne. Bez tego żaden projekt niwelujący skutki ustaw represyjnych, nie ma szans na powodzenie.

Perspektywa żaby albo bociana, w zależności od potrzeby. To ostatnie porównanie jest obrazowe, ale w pełni oddaje sens moich słów. Podsumowując. Współpraca tam gdzie jest to możliwe i istotne dla naszych interesów. Kreowanie nowej rzeczywistości wszędzie tam, gdzie daje to szansę na polepszenie naszej sytuacji. Przede wszystkim zaś wzajemny szacunek. Polemika i krytyka, która nie jest oznaką jego braku. Nie mam jakichkolwiek pretensji do moich koleżanek i kolegów, krytykujących moje (nasze) działania. To naturalne. Wprost proporcjonalnie do upływu czasu, kiedy skutki quasi-ustawy z 2016 roku są dramatyczne, frustracja jej adresatów się pogłębia. Jeżeli tego ostatniego nie akceptują osoby decyzyjne w organizacjach, posługując się hejtem i podłością – nie mogą oczekiwać na naszą bierność czy cichą akceptację.

PJ: Jak układa się współpraca z innymi organizacjami?

MS: Musimy pamiętać, ze Bractwo istnieje dopiero rok. To jeszcze bardzo krótko. No i czas, który nadszedł, w związku z pandemią Covid-19 kontakty bezpośrednie zostały utrudnione. Kiedy inicjowaliśmy akcję Serce 2020 na pomoc rzeczową dla najbiedniejszych, wystosowaliśmy pisma z prośbą o współpracę do wszystkich organizacji mundurowych. Działania pomocowe, przeprowadziliśmy jednak sami. To pewnie normalne, że musimy zapracować na przychylność. Ale, żeby nie było wątpliwości, jest to właściwość z wektorem dwustronnym. Zawsze warto wyciągnąć rękę. Zawsze też warto spojrzeć na partnerów przychylnie i szukać tego co łączy a nie tego, co dzieli. To także wyzwanie na przyszłość dla Bractwa ale także dla organizacji działających w tym obszarze aktywności społecznej.

PJ: Jak dużo jest osób poszkodowanych tą ostatnią ustawą z grudnia 2016 roku?

MS: Te wielkości są ujawnione na stronach SEiRP czy FSSM. Jedynie część poszkodowanych, odwołała się od decyzji ZER MSW. Myślę, że najtragiczniejsza jest szara strefa, a mianowicie ilość ofiar. To ogromne wyzwanie nie tylko dla Bractwa. Jest to także obszar, gdzie nie tylko możemy, ale mamy obowiązek współpracować. Musimy „policzyć ofiary”. Te bezpośrednie, które zmarły podczas wizyty listonosza. Ale również tych, którzy w wyniku pozaprawnych działań stracili zdrowie. Musimy się dowiedzieć, ilu represjonowanych straciło dorobek życia i mieszka „kątem” u rodziny lub w przebywa w Ośrodkach Pomocy Społecznej. To ogromne wyzwanie dla całego środowiska. Przecież kiedyś trzeba będzie napisać „akt oskarżenia” z ostatniej akcji i dochodzenia. To także jeden z celów Bractwa, ale myślę, że nie tylko.

PJ: Jeśli uda się przywrócić poprzedni stan, mam na myśli świadczenia – naprawić skutki obu ustaw, zarówno tej ostatniej jak i tej zwanej „gilotyną” z 2009 roku, BM RP nadal będzie działało? Czy zmieni nieco swój charakter?

MS: Wierzę, że uda się przywrócić stan prawny sprzed uchwalenia quasi-ustawy. To jednak nie naprawi krzywd. Nie uda się przywrócić życia zmarłym. Nie uda się odzyskać zdrowia i stabilizacji społecznej. Wielu z tych, którzy przeczytają ten wywiad, nie doczeka sprawiedliwości. Wielu z nas nie doczeka skazania sprawców tragedii całego pokolenia żołnierzy i funkcjonariuszy. Odpowiedź na to pytanie znajdziesz we wcześniejszym fragmencie naszej rozmowy. To o czym piszesz ,jest oczywiście celem, ale zmiany prawne i faktyczne będą jedynie początkiem naszej misji. Bractwo w ciągu następnej dekady będzie największą organizacją tego typu w Polsce. Nie o ilość tutaj chodzi ale o potencjał i możliwości kreowania zdarzeń aktualnych i przyszłych.

PJ: Staracie się nawiązywać kontakty na zewnątrz, ale czy we własnym gronie organizujecie spotkania, jakieś imprezy integracyjne; tak, by ludzie nie czuli się samotni?

MS: Na ile pozwalała sytuacja covidowa. Przekaz i współpraca z partnerami „zewnętrznymi”, jest naszym priorytetem.

PJ: Opowiedz, w kilku słowach o idei i ubiegłorocznych efektach oraz przygotowaniach do akcji Serce – teraz 2021, w tamtym roku; 2020. Czy udało się komuś poprawić sytuację, choćby na tyle, by mógł zorganizować sobie święta?

MS: Tak. Oczekiwaliśmy na więcej. Uważam jednak, że każda forma pomocy jest wartością dodaną do braku jakichkolwiek działań. W ubiegłym roku, w efekcie działań Marka Garbatowskiego/Wiceprezesa Bractwa, udało nam się pozyskać sponsora. Uzyskaliśmy środki, które pomogły na pomoc rzeczową dla pięćdziesięciu represjonowanych, najstarszych i pozostających w tragicznej sytuacji finansowej. Dla wytypowania takich osób, współpracowaliśmy z kołami SEiRP. Do końca życia nie zapomnę kilku rozmów z beneficjentami Serca 2020. Z większością z nich rozmawiałem telefonicznie. Pytałem, czy zechcą przyjąć pomoc, ale przede wszystkim rozmawialiśmy o indywidualnych skutkach represji. To były przerażające rozmowy.

PJ: Smutne, a jeszcze smutniejsze jest to, że takie rozmowy jeszcze będą twoim udziałem. Piekło represjonowanych wciąż płonie. I z tym, niestety – nieoptymistycznym podsumowaniem – w imieniu czytelników, do kolejnego przeczytania na łamach.

2 thoughts on “Wywiad-rzeka z ojcem założycielem Bractwa Mundurowego RP, Marianem Szłapą. Rozmawia Piotr Jastrzębski, redaktor naczelny portalu.

  1. Mietek

    Komentowanie tego wywiadu w kontekście wypowiedzi Mario – prezesa- byłoby po prostu niepoważne. Jest tu wszystko. Ten temat Mario „czuję” i za wywiad najnormalniej dziękuję.
    Mietek Malicki

    Reply
  2. Harnas

    Tylko ludzie małostkowi ,złośliwi o wykasztalceniu podstawowym mogli by znaleźć coś „dla” siebie
    Marian człowiek walki nie podda się nigdy jak i jemu podobni AVE

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.